paliwa
Gdański terminal LNG: wyścig z czasem trwa
Gaz-System wynegocjował u armatorów dodatkowy miesiąc na zakończenie przetargu i podpisanie umowy na jednostkę do odbioru gazu skroplonego w Zatoce Gdańskiej. To dobra wiadomość z punktu widzenia terminowego ukończenia inwestycji
Jak ustaliliśmy, operatorowi infrastruktury gazowej udało się oddalić czarny scenariusz, o którym pisaliśmy w DGP w grudniu. W kierownictwie Gaz-Systemu były poważne obawy, że proces sukcesji władzy zakłóci ostatni etap postępowania przetargowego, w którym wyłaniany jest dostawca pływającego terminala (FSRU). Czarter statku od jednego z dwóch armatorów – norweskiego koncernu BW LNG lub japońskiej grupy Mitsui O.S.K. Lines (MOL) – to kluczowy element inwestycji, która od 2028 r. ma umożliwić Polsce odbiór dodatkowych 6,1 mld m sześc. gazu rocznie (po regazyfikacji). Opóźnienie w podjęciu ostatecznych decyzji w nowym rządzie, umożliwiających podpisanie umowy, miało zaś oznaczać – jak słyszeliśmy od naszych rozmówców w spółce – m.in. ryzyko utraty rezerwacji (slotów) w koreańskich stoczniach, które mają budować jednostkę. Zamiast na przełomie lat 2027 i 2028, o którym mówią obecnie przedstawiciele Gaz-Systemu, Polska mogłaby wtedy liczyć na dodatkowe przepustowości dopiero na progu nowej dekady. Według armatorów ewentualne opóźnienia związane z utratą slotów to minimum rok, a oprócz tego konieczna mogłaby być także renegocjacja oferty.



