PREZENTACJA
Chińskie samochody elektryczne alternatywą dla używanych aut europejskich
Chińskie marki wkroczyły na rynek europejski z przemyślaną strategią. Zamiast próbować odwracać ten trend, należy pilnie wypracować efektywne mechanizmy wsparcia dla naszego sektora motoryzacyjnego ‒ mówi Agnieszka Czajka, General Manager OTOMOTO/OLX Group

Chińskie samochody elektryczne coraz śmielej wjeżdżają na nasz rynek. Jak do tego doszło?
To prawda, ale należy podkreślić, że nie tylko elektryki. W 2024 r. w Polsce 86 proc. rejestrowanych modeli z Chin stanowiły auta spalinowe. Ale ponieważ segment BEV w naszym kraju dynamicznie rośnie – od 2019 r. ich udział w rejestracjach wzrósł niemal 14-krotnie – pojawia się coraz więcej miejsca dla nowych graczy. Największym błędem zachodnich producentów samochodów było lekceważenie sygnałów nadchodzących zmian. Pamiętam, jak jeszcze we wrześniu ubiegłego roku, na Kongresie Nowej Mobilności w Łodzi, panowało przekonanie, że europejskiemu motoryzacyjnemu status quo nic nie zagraża. W kuluarach mówiło się, że Chińczycy to słaba jakość i nie mamy się czego obawiać, a dodatkowo Unia Europejska nie pozwoli na to, by chińskie samochody zdobyły znaczący udział w rynku. Tymczasem w kwietniu tego roku na terenie UE sprzedano 53,3 tys. z aut z Państwa Środka, co stanowiło wzrost o 121 proc. w porównaniu z kwietniem 2024 r. W naszym kraju ten wzrost był jeszcze bardziej imponujący i wyniósł 700 proc. Chińskie marki samochodowe mocno zainteresowały się Europą jako regionem: mieszka tu ponad 740 mln ludzi, w tym 450 mln kierowców, podróżowanie autami jest popularne: mamy dobrej jakości drogi, przy czym komunikacja kolejowa wciąż wymaga poprawy, a tanie linie lotnicze przestały być tanie. Auta są i jeszcze przez jakiś czas będą ważnym środkiem komunikacji.





