Cudze wojny, swój prezydent
Decyzja o ataku na Iran wywołała ostre podziały na zapleczu politycznym i medialnym Donalda Trumpa. Izolacjoniści zarzucają prezydentowi zdradę ideałów „America First”

Kilka dni przed zbombardowaniem instalacji nuklearnych w Iranie Donald Trump zamieścił na platformie społecznościowej długi SMS od ambasadora USA w Jerozolimie Mike’a Huckabee. Przepełniona religijnym uniesieniem wiadomość skrywa polityczne przesłanie. „Piszę nie po to, żeby pana przekonywać, lecz po to, żeby pana zachęcić. Wierzę, że usłyszy pan głos z niebios, który jest dużo ważniejszy niż mój czy kogokolwiek innego. Jestem pana mianowanym sługą na tej ziemi i ufam pana instynktowi” – pisze ambasador. Huckabee, były gubernator Arkansas i pastor Kościoła baptystycznego, nie ma wątpliwości, że Bóg ocalił Trumpa z ubiegłorocznego zamachu, by został „najważniejszym prezydentem w tym stuleciu, a może nawet w całej historii”. Podkreśla, że od czasu Harry’ego Trumana, który w 1945 r. nakazał zrzucić bombę atomową na Hiroszimę i Nagasaki, na żadnym przywódcy nie spoczywała tak doniosła decyzja jak na nim. „Wiele głosów mówi do pana, ale jest tylko JEDEN głos, który ma znaczenie. To JEGO głos”– pisze ambasador. „Nie wybrał pan tego momentu. Ten moment wybrał pana”.

