Akcje dla płotek finansjery
Żeby zostać udziałowcem spółki, nie trzeba dziś zgłębiać tajników giełdy. Crowdfunding inwestycyjny ułatwia inwestorom kupowanie papierów wartościowych wschodzących gwiazd, ale może też naganiać ich w sieci naciągaczy

Kiedy Kombinat Konopny startował z pierwszą emisją akcji, w sieci wrzało. Spółka, która zajmuje się uprawą i przetwórstwem konopi włóknistych, zamierzała sprzedać udziały o wartości 4,2 mln zł. Choć firma figurowała w rejestrze przedsiębiorców od nieco ponad roku, akcje rozeszły się w 38 minut. I pozostawiły niedosyt. Tak wielki, że kolejna emisja zakończyła się w rekordowym tempie - walory firmy sprzedano po siedmiu minutach (!) od startu.
- Działamy w branży, której nie da się reklamować tradycyjnymi sposobami, bo portale społecznościowe wrzucają nas w kategorię „narkotyki”. Tymczasem przygotowania do emisji wzbudzają realne zainteresowanie, które przekłada się na publikacje. Policzyliśmy, że przy naszej pierwszej próbie ekwiwalent reklamowy w postaci doniesień medialnych wynosił pół miliona złotych. Nie mielibyśmy takich pieniędzy na marketing - wspomina Maciej Kowalski, prezes Kombinatu.
Mimo że konopie można w Polsce legalnie uprawiać i wytwarzać z nich suplementy diety oraz tekstylia, wciąż kojarzą się z rynkiem narkotykowym. Z tego powodu finansowania dla zajmujących się nimi spółek odmawiają tradycyjne instytucje finansowe. To także jedna z przyczyn, dla których Kowalski postanowił sięgnąć po alternatywę - pieniądze od sympatyków konopi.


