TECHNOLOGIA
Ślad cyfrowy oddam dobrowolnie
Przez lata spółki technologiczne za darmo i bez kontroli korzystały z danych, które zostawialiśmy jako użytkownicy platform. Dzięki temu mogą dzisiaj czerpać zyski z AI

„VLOP! już tu jest. Nasz algorytm cię wciągnie” – w ubiegłym tygodniu ciężarówka wyświetlająca takie hasła jeździła ulicami Warszawy. Reklama obiecywała platformę, która zapewni użytkownikom więcej doznań, zero cenzury i scrollowanie bez końca. Czas na nowego gracza na rynku mediów społecznościowych?
Niezupełnie. Kampanię wymyśliła Fundacja Panoptykon, która zajmuje się zagrożeniami społeczeństwa informacyjnego. VLOP to nic innego, jak akronim wyrażenia „very large online platforms”. W skrócie: technologiczni giganci. „VLOP-ów nie napędzają wielkie idee, lecz chęć maksymalizowania zysków. Ich algorytmy, które sterują tym, co widzisz w swoim feedzie, celowo konstruowane są tak, by wykorzystywać dane o nas i o naszych słabościach. Walcząc o naszą uwagę, podsuwają nam żerujące na emocjach toksyczne treści, które uzależniają i przykuwają do ekranów, a u niektórych osób (zwłaszcza u dzieci i młodzieży) mogą dodatkowo napędzać depresję, lęki, uzależnienia czy zaburzenia odżywiania” – tłumaczą eksperci Panoptykonu na stronie kampanii Vlop.me.
Dlaczego korzystamy z platform społecznościowych, skoro są tak szkodliwe? Z jednej strony często nie mamy świadomości niebezpieczeństw, z drugiej – VLOP-y zmonopolizowały naszą komunikację. Trudno sobie dziś wyobrazić kontakt z rodziną, znajomymi czy – w przypadku biznesów – z klientami bez Facebooka, Instagrama, TikToka czy YouTube’a. Ale skoro nie możemy przestać ich używać, można spróbować je poprawić.


