Przedwyborczy syndrom kozy

Zapora na granicy z Białorusią i właściwe zdiagnozowanie zagrożenia na Wschodzie to jedno z najważniejszych osiągnięć rządu PiS. Ani premier, ani prezydent nie kluczyli w kwestii definicji: Zjednoczona Prawica od 2021 r. przekonywała, że kryzys migracyjny jest elementem presji na Polskę i Litwę. Czymś poniżej progu wojny, czymś, co ma wybadać stopień determinacji państwa i jego podatność na naciski ze strony tych, którym w Polsce nie podobała się siłowa rozprawa z naporem przybyszów z krajów Afryki i Bliskiego Wschodu, czytaj – części opozycji, NGO i mediów.
Była to w rzeczy samej opcja siłowa, na granicy złamania prawa humanitarnego. Push-backi wyglądały brzydko. Jednak w kalkulacji PiS lepiej brzydko dbać o bezpieczeństwo wewnętrzne, niż kuriozalnie biegać pod granicą z torbą Ikei czy dowozić na nią pizzę w białej koszuli. Wyrzucanie migrantów i walka o szczelność granicy były poważne. Akcje i


