wywiad
Wyborczych kolejek można by uniknąć
Część wyborców uznała, że przez niewłaściwy podział mandatów w okręgach ich głos w miastach „waży” za mało, i wzięła sprawy w swoje ręce, biorąc zaświadczenia i jadąc do innych okręgów wyborczych – uważa Jarosław Jóźwiak, mąż zaufania przy PKW, pełnomocnik wyborczy KO na woj. mazowieckie i były wiceprezydent Warszawy
W tych wyborach wielu z nas stało w ogromnych kolejkach, by oddać głos. Dlaczego tak się stało? Czy to tylko kwestia rekordowej frekwencji?

Jarosław Jóźwiak
Jarosław Jóźwiak
Złożyło się na to kilka problemów. W tych wyborach mieliśmy ograniczone głosowanie korespondencyjne, szczególnie za granicą. Mieliśmy też bardzo dużą mobilizację elektoratu w miastach. Jakiś czas temu w kodeksie wyborczym dopuszczono, by komisje obwodowe w miastach mogły obejmować jeszcze więcej mieszkańców, nawet ponad 3 tys. Przy wysokiej frekwencji, jeśli w komisji pojawia się tyle osób, powstaje problem z ich obsłużeniem. Maksymalny skład komisji obwodowej to dziewięć osób. Komisja może się podzielić na pół tak, by część obsługiwała wyborców przychodzących rano, a część głosujących po południu. Dodatkowo jedna osoba musi pilnować urny. W rezultacie z tych dziewięciu osób w komisji mamy przewodniczącego, który próbuje nad wszystkim zapanować, jedną osobę pilnującą urny i zostają tylko trzy osoby do wydawania kart z wykorzystaniem spisów wyborców liczących kilkadziesiąt stron.




