Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2023-02-02

Wnuczęta Stirlitza

Marsz pod hasłem „To nie nasza wojnaMarsz pod hasłem „To nie nasza wojna", Warszawa, 21 stycznia 2023 r.

Czy to w Niemczech, czy w Polsce hasła nowych „ruchów pokojowych” zaskakująco przypominają te z czasów zimnej wojny. Modus operandi agentury wpływu też jest dziwnie podobny

Gdy S. szedł ulicami Warszawy, coś zdradzało w nim szpiega. Może onuca wystająca z walonek, może treści wrzucane w internecie, a może to, że funkcjonariusze FSB na Belwederskiej wołali za nim: priwiet, tawariszcz lejtienant!”. To żartobliwy komentarz jednego z moich znajomych na Facebooku, odnoszący się do osoby, ostatnio dość powszechnie identyfikowanej jako rosyjski agent wpływu. Tekst nieprzypadkowo nawiązuje do znanych dowcipów o Stirlitzu, radzieckim filmowym superagencie z czasów II wojny światowej.

Czytając, uśmiałem się setnie – ale sprawa jest, niestety, poważna. I to nie tylko w Polsce.

„Musimy przestać być wasalami Amerykanów” – to prawicowy niemiecki polityk Markus Beisicht, na „antywojennym” wiecu w Kolonii we wrześniu 2022 r. Współorganizatorami imprezy (i wielu podobnych) byli ludzie opisani na początku stycznia w specjalnym raporcie Reutersa (a pewnie wcześniej też w innych, bardziej dyskretnych, niedziennikarskich raportach). Znalazł się tam np. Max Schlund, były oficer rosyjskich sił powietrznych, który zmienił nazwisko po osiedleniu się w Niemczech 10 lat temu. Niezwykle aktywna na tego rodzaju wiecach jest Jelena Kołbasnikowa, jego życiowa partnerka, od lat pracująca w Niemczech jako pielęgniarka, niedawno zwolniona z pracy z powodu – jak sama twierdzi – „rusofobii”. W swych publicznych wystąpieniach nie wspierała wprost rosyjskiej agresji, ale za to z ogromną troską pochylała się nad wzrostem kosztów życia „zwykłych Niemców” w związku ze skokiem cen energii spowodowanym sankcjami przeciw Moskwie. Przestrzegała przed ryzykiem bezpośredniego wciągnięcia Niemiec „w cudzą wojnę”. Dopiero ostatnio zrobiła się bardziej radykalna – do spółki z partnerem przekazała rosyjskim siłom zbrojnym niebagatelny datek na zakup m.in. sprzętu łączności, łamiąc w ten sposób sankcje unijne. Pieniądze pochodziły ponoć z „obywatelskiej zbiórki”. Dalej – Andriej Charkowski, pochodzący z Tomska i prowadzący w Niemczech firmę przewozową działacz międzynarodowego „ruchu kozackiego” promującego przywiązanie do carskich tradycji i aktywnie wspierającego reżim Putina, plus paru innych „kozaków”, aktywnych zarówno w mediach społecznościowych, jak i przy fizycznym zabezpieczeniu imprez organizowanych przez rosyjską ambasadę. Obok nich Oleg Jeremienko – oficjalnie dyrektor berlińskiej firmy budowlanej, kadrowy oficer rosyjskiego wywiadu wojskowego, Wjatscheslaw Seewald – obywatel niemiecki zamieszkały w Bawarii, jawny sympatyk partii Alternative für Deutschland, współ gospodarz „Putin fanclub” – niemieckojęzycznego kanału w mediach społecznościowych pełnego panegiryków na cześć rosyjskiego lidera, kremlowskiej narracji na temat „operacji specjalnej w Ukrainie”, a także treści foliarsko-antyszczepionkowych i antysemickich. I wreszcie Jan Riedel, pochodzący ze wschodnich Niemiec entuzjasta motocykli, zbierający pieniądze dla „Nocnych Wilków” i publikujący w necie liczne fałszywki na temat rzekomych okrucieństw popełnianych na froncie przez armię ukraińską.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00