rozmowa
Ukraińcy wcześniej czy później przegrają
Nawet przy założeniu, że Donald Tusk jest zakładnikiem swojej wdzięczności za niemieckie poparcie dla jego kandydatury na szefa Rady Europejskiej, to w jego własnym interesie i ambicjach będzie zmniejszanie własnej zależności od zachodnich polityków oraz dotychczasowych powiązań – mówi DGP Krzysztof Wojczal
Twierdząc w 2019 r. to, że „do 2022 r. Rosja wywoła wojnę w Europie lub na Bliskim Wschodzie”, zyskał pan reputację „proroka geopolitycznego”. Na jakie wydarzenia będą skierowane oczy świata w 2024 r.?

Krzysztof Wojczal, publicysta, ekspert ds. geopolityki
Krzysztof Wojczal, publicysta, ekspert ds. geopolityki
Gdybym miał wskazać na kluczowe tendencje, które mogą – choć nie muszą – przynieść światu znaczące wydarzenia akurat w 2024 r., to z pewnością zwróciłbym uwagę na to, co będzie się działo na Półwyspie Koreańskim, na Bliskim Wschodzie, a także w centralnej części Azji. W Afganistanie i Pakistanie.
To zacznijmy od Korei.
Między Stanami Zjednoczonymi a Chinami musi w ostatecznym rozrachunku dojść do porozumienia. Uzasadniałem ten punkt widzenia wielokrotnie, m.in. w książce: „Trzecia Dekada. Świat dziś i za 10 lat”. Chiny są znacznie bardziej zależne od czynników zewnętrznych niż Rosja. Importują surowce energetyczne i prowadzą eksport głównie za pośrednictwem szlaków morskich. Są więc podatne na presję USA, w odróżnieniu od Rosji. Jednak Chińczycy również starają i będą się starali nadal wywierać presję na Stany. Nie mogą jednak ot tak zaatakować Tajwanu, bowiem chińska gospodarka na drugi dzień załamałaby się pod wpływem sankcji. To, co władze z Pekinu mogą zrobić – a co byłoby również korzystne dla Rosji – to wykorzystać Kim Dzong Una do szantażowania Japonii i Korei Południowej. Groźby względem sojuszników Waszyngtonu byłyby z jednej strony elementem nacisku politycznego, a z drugiej – nie mogłyby skutkować reperkusjami wymierzonymi w same Chiny.




