Nie przyczyna, lecz skutek
Słowa Grzegorza Brauna (o nieistnieniu komór gazowych, połączone z niechęcią do przyznania, iż Niemcy mordowali Żydów na skalę przemysłową) potępiła praktycznie cała (łącznie z radykalną prawicą) scena polityczna; zostały one także zdemolowane przez historyków. Publicyści wielokrotnie również opisali motywację Brauna: cyniczne grupowanie wokół siebie elektoratu najskrajniejszego, często złożonego z ludzi, jak to się teraz mówi, znajdujących się w spektrum (jeszcze niedawno określanych jako „świry”).
O Braunie nie ma więc powodu mówić. Póki oczywiście nie zrobi czegoś, by jeszcze wzmocnić swój niepokorny wizerunek, np. ogłaszając, że za Katyń odpowiadają Niemcy. Byłaby w tym zresztą jakaś pokrętna logika, bo skoro uwalnia III Rzeszę od zbrodni Holocaustu, to może dorzucić im inną, dotąd im nieprzypisywaną, po prostu dla równowagi; oraz po to, żeby nie wyjść na proniemieckiego. Ale to nie znaczy, że przestał istnieć temat, bo pojawił się też inny, ciekawy aspekt zagadnienia. To ludzie, którzy mu wierzą.

