Kaukaskie kłopoty Putina
Coraz wyraźniej chwieje się rosyjska dominacja nad Zakaukaziem. Oznacza to dla Moskwy liczne problemy – od wizerunkowych poprzez te związane z bezpieczeństwem wewnętrznym i ekonomicznym, aż po otwarcie drogi dla ewentualnego ataku zbrojnego od południa

Rosjanie wywalczyli sobie kontrolę nad Kaukazem na przełomie XVIII i XIX stulecia i długo czerpali z niej rozliczne korzyści natury strategicznej i gospodarczej. Związek Radziecki siłowo potwierdził swój status w regionie we wczesnych latach 20. XX wieku, po krótkich perturbacjach związanych z rewolucyjnym chaosem i próbami wybicia się Azerów, Ormian i Gruzinów na niepodległość. Rozpad ZSRR co prawda dał tym narodom okazję do utworzenia własnych państw, ale dominacja Moskwy bynajmniej nie zniknęła.
Zmieniła za to formę. Zamiast bezpośredniej, administracyjnej podległości względem imperium pojawiły się nieco subtelniejsze narzędzia. W przypadku prawosławnej Armenii były to jawnie prorosyjskie rządy, wspólnota religijno-kulturowa, a także sojusz wojskowy i realne gwarancje stanu posiadania terytorialnego. Dla Erywania to ostatnie było kluczowe w obliczu zagrożeń ze strony Turcji i Azerbejdżanu, w tym nieuregulowanego statusu ormiańskiej eksklawy, zwanej Górskim Karabachem lub Arcachem.
W przypadku muzułmańskiego Azerbejdżanu bazą była sieć powiązań ekonomicznych, a także autorytarne rządy klanu Alijewów. Hejdar, jego założyciel, wychowanek moskiewskich szkół resortu bezpieczeństwa, był w czasach radzieckich funkcjonariuszem i szefem regionalnych struktur KGB, potem wicepremierem ZSRR, członkiem jego Rady Najwyższej oraz Biura Politycznego KPZR. W niełaskę popadł dopiero w czasach pierestrojki Gorbaczowa (jako „twardogłowy dinozaur”) i został wysłany na emeryturę, z której powrócił u progu lat 90., by zdobyć władzę w rodzinnym kraju i u schyłku życia przekazać ją synowi Ilhamowi. Obu zdarzało się w przeszłości ostentacyjnie podkreślać „wielowektorowość” swojej polityki, ale nie do tego stopnia, by zanadto naruszyć strategiczne interesy rosyjskie. Kreml mógł więc bez trudu stosować wobec śmiertelnie skłóconych Azerów i Ormian starą zasadę „divide et impera” i kontrolować obie strony sporu. Jak się okazało, do czasu.

