opinia
Prezydencki projekt jest wart rozpatrzenia
Zamiast pomysłu na obniżenie kosztów, ich przerzucenie na budżet państwa – to główny argument podnoszony przez przedstawicieli obozu rządzącego w dyskusji nad zaprezentowaną w zeszły piątek inicjatywą Karola Nawrockiego „Tani prąd – 33 proc.”. Na tę uwagę w największym publicystycznym skrócie należałoby odpowiedzieć: OK, ale co w tym złego? Ewentualnie: czy koalicja ma na znaczące obniżenie rachunków inny, lepszy pomysł?
Rzeczywiście w takim stopniu, w jakim kosztów funkcjonowania systemu energetycznego nie da się zmienić bardzo szybko ani bardzo znacząco, dyskusja o cenach energii musi dotyczyć ich dystrybucji. Propozycja Pałacu Prezydenckiego przewiduje daleko idące przesunięcie środka ciężkości w rozkładzie obciążeń związanych z transformacją na państwo. Jak wyjaśniali w zeszłym tygodniu prezydencki minister Karol Rabenda oraz główni autorzy projektu, Wanda Buk i Marcin Izdebski, reforma ma zastąpić doliczane do rachunków za prąd opłaty stałe – m.in. mocową i dystrybucyjną. Zamiast odbiorców końcowych, źródłem ich finansowania miałyby się stać, zasilające budżet państwa, wpływy ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2. Projekt nie zawiera też propozycji, które zapewniłyby jej neutralność z punktu widzenia budżetu państwa, np. w postaci nowych danin czy ograniczenia innych wydatków państwa.




