Pieniądze z KPO płyną do Chin

Polskie samorządy, ze wsparciem funduszy UE, coraz śmielej zamawiają chińskie autobusy elektryczne. Kusi cena, niższa niż oferowana przez europejskich producentów, oraz standard porównywalny z pojazdami renomowanych europejskich marek. Na Zachodzie trwa jednak dyskusja, czy jest to bezpieczne.
Na początku grudnia zarząd Białostockiej Komunikacji Miejskiej poinformował o rozstrzygnięciu przetargu na zakup 60 elektrycznych autobusów. Wygrała go firma Busnex Poland, przedstawiciel chińskiej marki Yutong, największego na świecie dostawcy autobusów i autokarów. Decydowała cena – stolica Podlasia rezerwowała na ten cel ponad 210 mln zł, ale za chińskie pojazdy zapłaci niespełna 154 mln zł, a więc o ponad 56 mln zł mniej, niż zakładała. Przedstawiciel chińskiej marki był jedynym uczestnikiem tego postępowania przetargowego – nie było chętnych do konkurowania o zamówienie.
Zamówienia współfinansowane z KPO
To rekordowy kontrakt firmy Busnex Poland, ale Yutong nie jest debiutantem na polskich drogach i w naszym transporcie publicznym. Jak podsumowywał serwis Transport-publiczny.pl, do końca 2026 r. po Polsce ma jeździć ponad 300 autobusów elektrycznych Yutonga, miejskich i podmiejskich.
Na początku 2025 r. po ulicach Warszawy kursowało 18 autobusów elektrycznych tej marki, a jesienią została podpisana umowa na dostawę 30 kolejnych. Zamówień dokonały wcześniej m.in. Jelenia Góra, Katowice, Siedlce, Polkowice i Łomża. W ubiegłym tygodniu Yutong zaprezentował w Polsce nowy model zeroemisyjnego autobusu międzymiastowego i – jak podał dziennik.pl – od razu pojawiły się zamówienia. Białostocki PKS Nova kupi siedem egzemplarzy, a samorząd Złocieńca – dziewięć.
Samorządy kupują chińskie autobusy elektryczne w istotnym stopniu dzięki wsparciu funduszy unijnych. To głównie środki z Krajowego Planu Odbudowy. Pieniądze, które miały odbudować europejski przemysł po pandemii. Czy odbudują go, trafiając w całości za chiński mur? Białystok na rozwój zrównoważonego transportu otrzymał 192 mln zł unijnej dotacji (dołoży do tego ponad 100 mln zł własnych środków). Praktycznie wszystkie samorządowe projekty zakładające wymianę starego taboru autobusowego na nowy, ekologiczny są współfinansowane przez Unię Europejską.
Czego obawia się Zachód
W kontekście chińskich autobusów pojawiły się jednak obawy. „Financial Times” pisał, że rząd Wielkiej Brytanii bada, czy autobusy elektryczne wyprodukowane w Chinach można zdalnie wyłączyć i najzwyczajniej w świecie w każdej chwili zatrzymać. Na rynek brytyjski, głównie do Nottingham, południowej Walii i Glasgow, Yutong dostarczył ok. 700 pojazdów. Chińska firma chce też podbić Londyn – w tym celu wyprodukowała nawet model dwupiętrowego autobusu. Poseł Partii Pracy Euan Stainbank wezwał rząd do oceny ryzyka związanego z autobusami elektrycznymi produkowanymi w Chinach.
– Coraz wyraźniej widać, że liczba autobusów elektrycznych produkcji chińskiej na drogach Wielkiej Brytanii może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, ponieważ dostawcy mogliby mieć możliwość zdalnego dostępu i wykorzystywania systemów sterowania pojazdami podczas ich przewozu – powiedział poseł cytowany przez „Financial Times”.
O działaniach wszczętych w Danii poinformował „The Guardian”, według którego władze tego kraju badają, jak zamknąć oczywistą lukę w zabezpieczeniach setek chińskich autobusów elektrycznych, pozwalającą na ich zdalne wyłączanie. Największa duńska firma transportu publicznego Movia ma w swoim taborze ok. 470 chińskich autobusów elektrycznych, w tym ponad 260 marki Yutong.
Pierwszy sygnał dotyczący możliwości zatrzymania lub unieruchomienia chińskich autobusów elektrycznych przez producenta w Chinach wyszedł z Norwegii. Ruter, operator transportu publicznego w Oslo, przeprowadził testy na nowych autobusach Yutong i na trzyletnich pojazdach holenderskiego producenta autobusów VDL. Badania prowadzono w podziemnych kopalniach, by wyeliminować sygnały zewnętrzne. Ruter ujawnił wyniki tych testów. Okazało się, że chiński Yutong może zdalnie wyłączyć wyprodukowane przez siebie pojazdy, a to dlatego, że „producent ma bezpośredni cyfrowy dostęp do każdego pojedynczego autobusu w celu aktualizacji oprogramowania i diagnostyki”. Holenderskie autobusy nie miały możliwości przeprowadzania aktualizacji oprogramowania przez sieć.
Nie taki diabeł straszny?
Czy wszczęcie takiego alarmu to próba obrony europejskich producentów? Pieniądze, w tym dofinansowanie unijne, trafia do producentów z Chin, w sytuacji gdy sektor motoryzacyjny na Starym Kontynencie boryka się z ogromnymi problemami. A może zagrożenie jest rzeczywiście realne?
Teoretycznie zdalny dostęp do sterowania systemami w autobusach elektrycznych ma zwiększyć bezpieczeństwo i obniżyć koszty ich eksploatacji, bo większość usterek w elektronice będzie można naprawić od razu, na odległość. Po publikacjach w europejskich mediach Yutong zapewniał, że przestrzega przepisów obowiązujących w krajach, do których dostarcza swoje pojazdy. Chiński producent tłumaczył, że dane dotyczące jego autobusów są przechowywane w Niemczech, a nie w Chinach, wszystkie dane są zaszyfrowane i że są „używane wyłącznie do konserwacji, optymalizacji i ulepszania pojazdów w celu zaspokojenia potrzeb klientów w zakresie obsługi posprzedażowej”.
Operatorzy transportu publicznego podkreślają, że nie było jeszcze przypadku unieruchomienia pojazdu przez kogoś sterującego z Chin. Zwracają też uwagę, że problem ze zdalnym sterowaniem dotyczy nie tylko produkcji chińskiej, lecz także każdej wyposażonej w tego rodzaju elektronikę. Na początku tego roku w Stanach Zjednoczonych zostało wszczęte dochodzenie w sprawie Tesli – po wypadkach związanych z użyciem technologii tej firmy. Umożliwia ona właścicielowi auta zdalnie (za pomocą aplikacji) nakazanie pojazdowi powrót do garażu lub w inne miejsce. Obrońcy chińskich marek podkreślają, że autobusy te nie są zdalnie sterowane na odległość. Przeciwnicy zwracają jednak uwagę, że w sytuacji zaostrzenia konfliktu globalnego Chiny mogą unieruchomić setki, może tysiące, a za chwilę setki tysięcy pojazdów komunikacji publicznej na całym świecie.
Wyrównanie szans
Daleko idąca ekspansja chińskich autobusów elektrycznych nie jest futurystyczną wizją. Od początku przyszłego roku samorządy (przy liczbie mieszkańców powyżej 100 tys.) będą miały obowiązek kupować wyłącznie zeroemisyjne pojazdy komunikacji publicznej. Stanowi o tym ustawa z 21 listopada 2024 r. o zmianie ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2024 r. poz. 1853). Przy niskich cenach chińska produkcja może zdominować polski rynek zamówień publicznych. A możliwości ma ogromne – jak informuje na swojej stronie Busnex Poland, Yutong wyeksportował ponad 100 tys. autobusów do ponad 100 krajów i regionów, zdobywając ponad 10 proc. globalnego udziału w rynku, jednocześnie będąc liderem branży z ponad 190 tys. autobusów z kategorii new energy buses.
Samorządy, kontraktując autobusy, mogą jednocześnie wzmacniać bezpieczeństwo operacyjne i chronić polskie oraz europejskie środki publiczne, ograniczając udział w dużych przetargach firm spoza UE, wspieranych przez rządy państw trzecich.
Wyrok TSUE w sprawie C-652/22 potwierdził, że wykonawcy z państw trzecich, które nie zawarły odpowiednich umów z UE, nie muszą być dopuszczani do udziału w publicznych postępowaniach przetargowych na terenie Unii. Orzeczenie to wzmacnia pozycję zamawiających i daje im realne narzędzia do podejmowania bardziej zdecydowanych decyzji w postępowaniach.
Pierwsze efekty są już widoczne w praktyce – przykładem jest niedopuszczenie podmiotów spoza UE do wybranych przetargów publicznych, w tym postępowania PKP PLK dotyczącego modernizacji infrastruktury kolejowej. Ten przetarg na 6 mld zł został rozstrzygnięty w tym roku bez protestów.
GS
Organizator





