wywiad
Naprawa KRS to dopiero początek reanimacji sądownictwa
Maciej Gutowski: Pomysł, aby w Krajowej Radzie Sądownictwa zasiadali przede wszystkim sędziowie rejonowi, jest chybiony. Przecież nie mogą rozstrzygać o kompetencjach do powołania do Sądu Najwyższego
Od pewnego czasu jesteśmy świadkami toczącej się wewnątrz Sądu Najwyższego swego rodzaju wojny na uchwały. Mam tutaj na myśli podjętą przez Izbę Pracy i Ubezpieczeń Społecznych uchwałę stwierdzającą, że orzeczenia wydane przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie są orzeczeniami, a następnie próbę odwrócenia jej skutków poprzez podjęcie nowej uchwały przez skład dwóch połączonych izb (IPiUS oraz IKNiSP). Jak pan ocenia tę sytuację?

Maciej Gutowski, profesor (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu), adwokat
Maciej Gutowski, profesor (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu), adwokat
Doskonale obrazuje ona stan polskiego wymiaru sprawiedliwości, który od dłuższego czasu po prostu nie działa prawidłowo. To przede wszystkim efekt systemowej dewastacji w czasie rządów Zjednoczonej Prawicy i przeniknięcia sporu politycznego do sądów, w tym także, a właściwie przede wszystkim, do Sądu Najwyższego.
To kto ma w tym sporze rację? Ci sędziowie, którzy mówią, że orzeczenia wydawane przez neosędziów można traktować jako nieistniejące, czy ci, którzy uważają, że nie ma do tego podstaw prawnych?
Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest prosta. Z jednej strony oczywista jest wadliwość unijna, konwencyjna oraz konstytucyjna wprowadzanych przez PiS ustaw, które spowodowały drastyczne zmiany personalne w sądownictwie. Z drugiej jednak strony droga prowadząca do stwierdzenia, że nie istnieje w obrocie prawnym orzeczenie wydane z udziałem sędziów, którzy skorzystali na tych zmianach, jest bardzo, bardzo długa. Konstrukcja sententia non existens jest zarezerwowana dla najpoważniejszych, wręcz skrajnych wad orzeczeń, nie można jej konwalidować, a stosowanie jej do orzeczeń jednej trzeciej sędziów w sądach polskich jest niemożliwe. Z perspektywy prawnej podejście oparte na konstytucyjnej nieważności było teoretycznie możliwe przy konsekwentnym podejściu od początku, ale sądy go nie zastosowały. Sięgnięcie dziś po dalej idącą konstrukcję non existens jest spóźnione, niekonsekwentne i może się wydawać instrumentalne. Można odnieść wrażenie, że spór polityczny przeniósł się także na sale sądowe.




