Motywować, żeby zmotywować
Menedżerowie pytani, co sprawia im największą trudność w kierowaniu zespołem, najczęściej odpowiadają - motywowanie. Narzekają na ograniczone możliwości premiowania zaangażowania i skuteczności pracowników lub na to, że atrakcyjny system bonusowy od pewnego czasu nie motywuje ich podwładnych tak jak kiedyś. Propozycje kolejnego wyjazdu integracyjnego przyjmują bez entuzjazmu lub z wyraźną niechęcią, a udział w szkoleniach traktują jak oczywistą inwestycję firmy w pracownika. Wniosek? "Moich podwładnych nic już nie motywuje".
Prawda jest taka, że motywowanie wymaga uważności i wysiłku, zrozumienia bardzo różnych osób i dostosowanie stylu zarządzania do każdego z nich. Równie ważne jest, by dobrze poznać własne potrzeby i pragnienia i żyć w zgodzie z nimi.
Przypadek 1
Ania, lat 25, w firmie X zatrudniła się jeszcze będąc na studiach. Wspierała administracyjnie kilku menedżerów działu, zbierała dla nich niezbędne dane i informacje będące podstawą do wykonywanych przez nich zadań, podejmowanych decyzji, przygotowywanych dla zarządu prezentacji. Ania była zadowolona - miała stałą pracę i źródło utrzymania, przełożeni cenili ją - chwaląc wprost, jak też przyznając okresowe premie. Gdy w firmie pojawiali się stażyści do pracy o podobnym charakterze, jak wykonywana przez Anię, to właśnie ona szkoliła ich i wdrażała w nowe zadania. Wydawało się, że wszyscy są zadowoleni. Menedżerowie, bo otrzymywali niezbędne materiały przygotowane dobrze i na czas, Ania - bo miała dość urozmaiconą pracę, godziwe wynagrodzenie i uznanie przełożonych. Jednak któregoś dnia nagle złożyła wypowiedzenie i przyjęła ofertę pracy w firmie Y. Odchodząc, enigmatycznie tłumaczyła swoją decyzję chęcią rozwoju. Objęła stanowisko samodzielnego specjalisty, a po kilku miesiącach została menedżerem dwuosobowego zespołu.
