Artykuł
wywiad
Europa Środkowo-Wschodnia to dla nas priorytet
Elektrownia atomowa Westinghouse w stanie Georgia
Durham: Polska może liczyć na setki stabilnych miejsc pracy związanych z projektem jądrowym, które zostaną tu także po zakończeniu budowy elektrowni
W zeszłym miesiącu nasz rząd ogłosił decyzję o wyborze technologii dla pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Przeważa satysfakcja, że Westinghouse został wskazany, czy rozczarowanie, bo liczyliście na co najmniej dwie elektrownie, a - na razie - przyznano wam tylko jedną?
To, że wybór padł na nas, to wspaniała wiadomość. Uważamy możliwość udziału w tym projekcie za zaszczyt. Jeżeli chodzi o zakres naszego udziału, to czy ostatecznie będziemy realizować trzy czy sześć reaktorów - nie przejmuję się tym. Decyzja dotyczy na razie jednej elektrowni i ma to swoje powody - choćby fakt, że druga lokalizacja nie została jeszcze formalnie określona. Teoretycznie parametry drugiego projektu mogą jeszcze skłonić polski rząd do wyboru innego partnera. Ale, szczerze mówiąc, nie rekomendowałbym tego. Z ekonomicznego punktu widzenia taka decyzja nie miałaby sensu. Wskazanie innej technologii oznaczałoby rezygnację z bardzo znaczącej redukcji kosztów, jaka wiązałyby się z realizacją większej liczby reaktorów tego samego typu. Mówimy o straconych oszczędnościach na zakupie sprzętu czy komponentów, o utraconej synergii umożliwiającej usprawnienie procesu budowy i uczenie się na błędach. Obsługa kilku dostawców wiązałaby się także z dużymi nakładami pracy po stronie regulatora. Urzędy odpowiedzialne za nadzór technologiczny musiałyby rozrosnąć się dwukrotnie. Nie mówiąc o zarządzaniu gotowymi jednostkami - w przypadku dwóch różnych technologii konieczne byłoby powierzenie elektrowni odrębnym operatorom o odpowiednich kompetencjach. Nie będzie pola manewru do „przesuwania” zasobów i kadr między jednostkami.