Artykuł
Bhangra przy dźwięku dud
Humsa Yousaf (z lewej) w parlamencie w Edynburgu. 12 maja 2016 r.
Burzliwa i zawiła historia relacji angielsko(brytyjsko) -szkockich wchodzi właśnie w nową fazę. Jej głównymi aktorami będą zaś dwaj politycy z korzeniami w dawnych brytyjskich Indiach
Gdy z inicjatywy króla Francji i papieża w kontynentalnej Europie zmiażdżono potężny zakon templariuszy, a jego ostatni wielki mistrz Jakub de Molay spłonął na stosie, wielu braci znalazło schronienie na odległych peryferiach ówczesnego Zachodu. Między innymi w Szkocji, gdzie pozostawili liczne materialne i duchowe ślady swojej obecności. Uczciwie się zresztą odpłacili za gościnę. W bitwie pod Bannockburn (1314 r.), w której król Robert I Bruce rozgromił przeważającą liczebnie armię angielską, zapewniając Szkocji długie dekady względnie spokojnej niepodległości, decydujące uderzenie mieli przeprowadzić tajemniczy rycerze wzbudzający panikę w szeregach wroga samym pojawieniem się na polu walki. Mogli to być właśnie templariusze, najlepsi wojownicy tamtej epoki. Jest to wersja znacznie bardziej prawdopodobna niż konkurencyjna, mówiąca o skrzykniętej ad hoc przez zdesperowanego króla gromadzie obozowych ciurów.
Zanim Anglicy skolonizowali wreszcie Szkocję, u progu XVII w. szkocki król Jakub VI Stuart zasiadł na tronie w Londynie jako Jakub I, prawowity dziedzic Elżbiety Wielkiej.
Cienka, czerwona linia
Szkoci odnaleźli się w owym nowym, brytyjskim świecie z oporami – dość przywołać historie XVIII-wiecznych powstań jakobickich, z kluczową rolą jednego z ostatnich Stuartów, zwanego „Bonnie Prince Charlie” (notabene prawnuka naszego Jana III Sobieskiego), którego tragiczne losy inspirowały wyobraźnię rzeszy artystów europejskiego romantyzmu. Potem zadziałała jednak znana metoda kija i marchewki. Z jednej strony krzepnące imperium brytyjskie zastosowało niezwykle brutalne represje wobec wszystkich, którym roiła się tęsknota za starą dynastią i za niepodległą Szkocją. Z drugiej – w fazie swego rozkwitu zaoferowało co ambitniejszym mieszkańcom skrwawionej i ubogiej krainy możliwość oszałamiających, bezprecedensowych karier w wojsku, administracji i biznesie, zaś wszystkim po prostu znaczący wzrost poziomu życia. Po latach buntu Szkoci zostali więc wiernymi sługami brytyjskiego tronu. To oni w dużej mierze pacyfikowali i kolonizowali dla Londynu buntowniczą jak oni kiedyś Irlandię, to oni zapisali się w historii jako gubernatorzy, wynalazcy i pisarze brytyjscy. Szkotem jest przecież nawet bodaj najlepszy odtwórca roli do szpiku kości brytyjskiego Jamesa Bonda – Sean Connery, który zresztą bardzo lubi swe pochodzenie manifestować.