Powstaje koalicja zła
Jakoś tak powinno chyba być, że kiedy ktoś doznaje biedy, wykluczenia, przemocy, wyzysku, takiej czy innej opresji, to w większym stopniu ceni sobie wielkie moralne ideały, niż kiedy jest syty i bezpieczny. Jest inaczej. Bodaj tylko walczący o wolność często stają się autentycznym moralnym punktem odniesienia, odruchowo wiążąc swoje zmagania z walką o sprawiedliwość, solidarność, ochronę słabszych i nawet miłość bliźniego. A i tu, kiedy bój trwa nadmiernie długo, łatwo o zejście ze ścieżki dobra, jak to zdarzyło się niejednej antykolonialnej partyzantce, bojownikom IRA i ETA, niektórym polskim „wyklętym”, i wielu, wielu innym. Już nie mówiąc o tym, co się dzieje, kiedy walka o wolność przynosi sukces, czego doświadczyliśmy sami całkiem niedawno – Solidarność lat 1981–1988 w podziemiu chroni płomień Ewangelii, by zdeptać go tuż po zwycięstwie.


