Nie jesteśmy zwolnieni ze stawiania pytań
Bez poważnej debaty na temat geostrategicznego wymiaru Powstania Warszawskiego i kalkulacji politycznej, która je poprzedzała, a przynajmniej powinna poprzedzać, nie nauczymy się polityki we współczesnym świecie

„1951 r., szczyt stalinowskiego terroru w Polsce; pokazowy proces gen. Stanisława Tatara, w czasie wojny członka Komendy Głównej AK. Dosyć mętna postać: inspirator wybuchu powstania w Warszawie, lecz także zwolennik dogadania się z Sowietami, a po wojnie współpracownik nowych władz. Do czasu, rzecz jasna, bo w 1950 r. został aresztowany. Podczas procesu recytował formuły przygotowane przez śledczych, w tym na pytania: komu miało naprawdę służyć Powstanie Warszawskie? Otóż rządowi emigracyjnemu. Jednak pytanie, czy powstanie mogło posłużyć polskim interesom, nawet gdyby się powiodło, nie jest pozbawione sensu. Czy – nieprawdopodobna rzecz, choć zakładana jako możliwa przez niektórych dowódców KG – współpraca z wkraczającymi do stolicy Sowietami zmieniłaby losy Polski? Czy też po kilku dniach pozorowanej przyjaźni Rosjanie zrobiliby to samo, co na wschodzie II RP? Czy podejmując decyzje o walce z Niemcami w polskiej stolicy mieliśmy polityczny plan, który był coś wart?”. Te niewygodne pytania zadałem Markowi Budziszowi.
Z Markiem Budziszem rozmawia Jan Wróbel
Czy mogliśmy latem 1944 r. wpłynąć na bieg wydarzeń w Środkowo-Wschodniej Europie?

Marek Budzisz, historyk, ekspert ds. Rosji i krajów postsowieckiego Wschodu, członek zespołu Strategy & Future. Autor książek z zakresu polityki rosyjskiej oraz wschodniej

