Równowaga? Trzeba złamać przeciwnika
Jarosław Kaczyński opublikował swego rodzaju deklarację w sprawie hipotetycznej współpracy z Konfederacją. Między innymi zawarł tam ideę kategorycznego zakazu współpracy z Donaldem Tuskiem i jego ludźmi. Mogła państwu ta deklaracja trochę ujść uwadze w powodzi awantur o kolejne rozmowy Szymona Hołowni. A przecież plan lidera PiS stanowi smutny przykład zaprzeczenia zdrowemu rozsądkowi oraz patriotyzmowi.
Platforma Obywatelska i jej przewodniczący są niegorszymi demokratami i Polakami niż Prawo i Sprawiedliwość i jego prezes. Uznawanie, że współpraca z Tuskiem to rodzaj złamania niepisanego dekalogu Polaka uderza w fundamenty demokratycznej praktyki. Owszem, ma sens pilnowanie, by Tusk nie zastosował wobec prezydenta RP praktyki znanej z traktowania Trybunału Konstytucyjnego: no jest sobie, ale pisowski, to uznajemy jego decyzje tylko wtedy, kiedy chcemy. Ma sens podnoszenie krzyku, kiedy PO idzie w stronę państwa lekkiego (na początek?) autorytaryzmu. Nie ma sensu powielanie schematu patrioci/zdrajcy. Jest ten schemat patchworkiem kłamstw, prawd i przeinaczeń, które mają usprawiedliwić wprowadzenie „po Tusku” państwa lekko autorytarnego, oczywiście autorytarnego „słusznie”.

