Państwo to problem czy rozwiązanie?
Demokraci tak bardzo bali się łatki lewicowców, że zamiast zadbać o dostępność niezbędnych usług, skupili się na subsydiowaniu popytu, rozdając ludziom pieniądze, za które mieli je kupić na rynku

Demokratyczny gubernator Kalifornii Jerry Brown zlecił w 1982 r. przeprowadzenie analiz dotyczących budowy kolei dużych prędkości, która miała rozładować notorycznie zakorkowane autostrady i stworzyć atrakcyjną cenowo alternatywę dla samolotów. Był to jeden z najambitniejszych projektów infrastrukturalnych w historii Ameryki. Planiści roztaczali wizję srebrzystych pocisków śmigających po wybrzeżu z prędkością 350 km/h., pokonując ponad 600-kilometrowy odcinek z San Francisco do Los Angeles w 2 godziny i 40 minut (jazda samochodem najkrótszą drogą trwa prawie sześć godzin). Kierowcom wskazywano jako wzór Japończyków, którzy już od połowy lat 60. jeździli z Tokio do Osaki superszybkimi pociągami Shinkansen.
Pomysł gubernatora Browna miał być nie tylko receptą na owiany legendą chaos komunikacyjny stanu, lecz także pokazem sprawczości państwa w czasach, kiedy rewolucja neoliberalna coraz bardziej okrawała mu swobodę działania. Nikt nie mógł wtedy przewidzieć, że z biegiem lat przedsięwzięcie stanie się synonimem utopionych kosztów i biurokratycznego paraliżu.
Wolna droga do szybkiej kolei
Już na etapie przygotowań planiści mierzą się z brakiem stabilnego źródła finansowania i sprzeciwem mieszkańców nadmorskich miejscowości, którzy obawiają się utraty malowniczych widoków i obniżenia wartości swoich domów. Gdy w 1996 r. powstaje specjalny urząd ds. kolei dużych prędkości, projekt zamienia się w arenę brutalnej batalii między biurokratami a lokalnymi politykami i powiązanymi z nimi biznesowymi układami. Próba udobruchania każdej strony kończy się kosztownym kompromisem w sprawie przebiegu trasy: zamiast poprowadzić linię przez najprostszy korytarz wzdłuż autostrady, decydenci wytyczają technicznie skomplikowany szlak przez tereny rolnicze i miasta w Dolinie Kalifornijskiej, który wymaga drążenia wielokilometrowych tuneli w masywach górskich. Menedżerowie francuskiego przewoźnika kolejowego SNCF, którzy doradzają władzom stanu w nadziei na zdobycie kontaktów, są tak sfrustrowani współpracą z Amerykanami, że spisują projekt na straty. Na pożegnanie oświadczają, że wyjeżdżają budować system kolei dużych prędkości w Maroku, gdzie „nie ma tylu politycznych patologii” (superszybkie pociągi ruszyły tam w 2018 r.).

