Efekt roju innowacyjnych jednostek
Historia uczy, że wynalazków zmieniających świat nie da się zaplanować, a już na pewno nie uda się to państwu

Dopóki tego nie sprawdziłem, byłem święcie przekonany, że słynny raport Draghiego o konkurencyjności UE wprowadza na brukselskie salony nowe słowo „deregulacja”. W rzeczywistości jednak pojawia się ono na 400 stronach opracowania zaledwie dwa razy. „Zrównoważony rozwój” (sustainability) pada 47-krotnie. Królem – z wynikiem 515 razy – jest słowo „innowacyjność”.
Czy to oznacza, że Unia w końcu wymyśliła, jak dogonić w tej konkurencji USA i nie dać się wyprzedzić Chinom, które (według European Innovation Scoreboard) od początku milenium zmniejszyły dzielący je od UE dystans w tym zakresie 10-krotnie? Nic z tego.
Jak nie wynaleziono samolotu
Pomysły Draghiego na innowacyjność nie wypalą z dokładnie tych samych przyczyn, z których Samuelowi Langley’owi nie udało się skonstruować działającego samolotu.
Był 1898 r. i wydawało się, że rząd USA robi wszystko, jak należy. Wsparł kwotą 50 tys. dol. (dzisiaj byłoby ok. 2 mln dol.) eksperymenty aeronautyczne fizyka. Dofinansowanie zachęciło inwestorów prywatnych, by dorzucili kolejne 20 tys. na pionierski projekt. Władza zmobilizowała prywaciarzy do wejścia w coś, co niosło za sobą wysokie ryzyko niepowodzenia, ale miało strategiczne znaczenie. Co więcej, inwestowano w rozwiązania naukowe i osobę o potwierdzonych kompetencjach. Langley był profesorem Uniwersytetu w Pittsburghu, sekretarzem słynnego Smithsonian Institution i laureatem wielu nagród.
Niby wszystko działało, jak dziś Bruksela i spece od „przedsiębiorczego państwa”, w tym Draghi, przykazują, tyle że… nie zadziałało i zakończyło się sromotną klęską. Oto Langley opracował wielką jak na tamte czasy machinę o rozpiętości skrzydeł ponad 14 m. Zamierzał wystrzelić ją w powietrze ze specjalnego toru umieszczonego na dachu łodzi na Potomaku. Lot miało napędzać śmigło poruszane silnikiem benzynowym. Na pokład maszyny samemu wejść się nie odważył – zlecił to zadanie Charlesowi Manly’emu, zaopatrując go w wyłożoną korkiem kamizelkę ratunkową. Przydała się. Lot trwał kilkanaście sekund. Maszyna po starcie po prostu rozpadła się i zatonęła w rzece. Pokonała w sumie 10 metrów. To była ostatnia z prób Langleya. Nad samolotem pracował wprawdzie nadal, ale w grudniu 1903 r. rząd i pozostali wycofali finansowanie.

