Ugotowana żaba
I po najdłuższych rządach nastąpi rozliczenie. Ja się już dzisiaj boję ruchu wahadła. Ono tak już poleciało w tą jedną stronę, że jak przy....li w drugą, to mój empatyczny duch będzie nawet współczuł represjonowanym

Do Marcina Wolskiego, satyryka, autora powieści i niezliczonych audycji radiowych, w czasach PiS znanego pracownika mediów publicznych, napisałem liścik: „Mistrzu! Cokolwiek powiedzieć by o mediach publicznych lat 2015–2023, nie stanowiły one wzoru obiektywnego publicystyki i uczciwego dziennikarstwa. Jednak zaangażowałeś się w ich budowę, będąc nawet – niezbyt długo – dyrektorem Programu 2 TVP, a także dyrektorem w radiu publicznym. Było warto? Czy interpretacja rzeczywistości, w której wszystkie chwyty dozwolone, nie jest po prostu błędna? Ostatecznie skrytykowałeś PiS, ale dopiero po wyborczej porażce. Nie za późno? Z nadzieją na miłą rozmowę...”. I porozmawialiśmy
Z Marcinem Wolskim rozmawia Jan Wróbel
Oglądałem w internecie twój wykładzik...
Myślę, że raczej felieton...
I w tym felietonie jakby wykładzikowym odwoływałeś się do własnego głośnego wystąpienia sprzed lat. Prawicowiec mówił do prawicowców, że nie wyszło, a oni się poczuli urażeni.
Klub Ronina w 2023 r. Tyle miałem potem odsłon... Podejrzewam, że gdybym podliczył dziesięć moich najpopularniejszych wystąpień, to uzbierałbym w sumie połowę tego wyniku.
Co mnie dziwi. Mówiłeś przecież rzeczy oczywiste.
Jak widać, nie dla każdego. Do Klubu wpadłem wtedy bez specjalnego powodu – po prostu nie miałem z kim pogadać, a nastrój mój po wyborach można łatwo sobie wyobrazić. I słucham, słucham... Prelegenci, sami szczerzy prawicowcy, przy całym szacunku dla nich, okropnie pieprzyli. Poprosiłem o głos i powiedziałem, co mi w duszy może nie tyle grało, ile huczało. Na przykład, że gdyby jakimś cudem wyłączono nadajnik telewizji publicznej na dwa tygodnie przed wyborami, to w 2023 r. PiS by wygrał. Tydzień zaczęty debatą a zakończony kopniakiem w Konfederację dobił szanse na zwycięstwo. I ten ciągły najazd na każdego, kto nie był „nasz”, jakby Polak z zasady musiał być grubo ciosanym pisowcem. I tak dalej. Jak na zamówienie zrobiono wszystko, żeby przegrać. Miałem w sobie okropny żal biegacza, któremu wydarto zwycięstwo na ostatnich metrach.

