Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2022-10-28

Wciąż jest nas za mało

15 listopada, według ONZ, liczba ludzi przekroczy 8 mld. Ale Ziemia nie jest przeludniona

Dystopie to wielce interesujący nurt w literaturze – są artystycznym wyrazem dominujących w czasach ich powstawania fobii społecznych. Czego obawiał się np. Anthony Burgess, ten od „Mechanicznej pomarańczy”, pisząc „Rozpustne nasienie”? Zgadliście. Bał się przeludnienia. W jego wizji skutkuje to obniżeniem standardu życia ludzi, co rząd skwapliwie wykorzystuje do zaprowadzenia totalitarnych metod kontroli populacji, w tym systemowej dyskryminacji heteroseksualistów.

„Rozpustne nasienie” ukazało się w 1962 r., w czasie powojennego boomu demograficznego. Populacja globu wynosiła wówczas 3,13 mld – o 710 mln osób więcej niż w 1945 r. Przed wojną na taki przyrost trzeba było czekać aż 44 lata, 2,5 razy dłużej. Obserwując tak błyskawiczne zmiany, łatwo było popaść w przedwczesny katastrofizm, nawet jeśli ogólny standard życia się polepszał.

Przedwczesny, bo dziś ludność Ziemi liczy już niemal 8 mld dusz (ONZ wyznaczył symboliczną datę pokonania tej granicy na 15 listopada 2022 r.), a nam nadal żyje się lepiej niż 60 lat temu.

Czy przybywanie kolejnych miliardów ludzi to powód do świętowania? Czy do ogłoszenia żałoby? W kontekście np. zmian klimatu obawy Burgessa – że Ziemia nie udźwignie aż tylu przedstawicieli homo sapiens – mogą przynajmniej z pozoru wydawać się uzasadnione.

Wpływowy niewybuch

Najpierw trzeba zadać bardziej fundamentalne pytanie – o całościowy bilans ludzkiego wpływu na Ziemię. Szacuje się, że na przestrzeni dziejów stąpało po niej aż 109 mld ludzi. I byli oni jej przekleństwem, jeśli rację ma małżeństwo demografów oraz ekologów Paula i Anny Ehrlichów. W 1972 r. pisali, że „każdy człowiek w procesie pozyskiwania narzędzi koniecznych dla egzystencji ma negatywny wpływ netto na otoczenie”. Oznacza to, że od momentu porzucenia zbieracko-łowieckiego trybu życia i rewolucji neolitycznej, a więc od ok. 10 tys. lat, nasze aktywności właściwie wyłącznie szkodzą Ziemi. I z każdym kolejnym nowym człowiekiem szkodzą bardziej.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00