Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2022-10-28

Tu leżą okupanci

Charków, dzielnica SałtiwkaCharków, dzielnica Sałtiwka

Rosjanie, wycofując się, nie zabierali ciał swoich poległych. Ukraińcy poukładali je na poboczu albo w okolicach stacji benzynowych. Trupy były wypalone i nawet nie gniły. Te, które widziałem, leżały obok resztek bomby kasetowej i rozwalonego sedesu

W neonie na charkowskim kinie „Poznan” brakuje kreski nad „n”. Ale nie ma co wybrzydzać. W Poznaniu nie ma kina „Charków” ani nawet „Charkow”. Na przełomie marca i kwietnia „Poznan” był zamknięty. Socrealistyczny klocek z neonem stoi przy ulicy Akademika Pawłowa, przechodzącej w Łesia Serdiuka, prostopadle biegnie ulica Natalii Użwii. Przy niej przebiegała linia frontu. Gdyby nie popalone bloki, można byłoby pomyśleć, że jedzie się ulicą Krzywoustego obok osiedla Lecha w Poznaniu.

Bo Piwniczna Sałtiwka, gdzie zbudowano „Poznan”, wygląda jak osiedle przeniesione ze stolicy Wielkopolski. W czasach ZSRR była to największa sypialnia Charkowa. Przed wojną cała dzielnica Sałtiwka - w której skład wchodzi Piwniczna Sałtiwka - liczyła 0,5 mln mieszkańców, niewiele mniej niż cały Poznań. Na Sałtiwkę dojeżdża metro, trolejbusy i wszelkie inne wynalazki zbiorowego transportu, w których męczą się stłoczeni ludzie, zwłaszcza w szarej porze roku. A na tej szerokości geograficznej pora szara jest najdłuższa.

Zbigniew Parafianowicz, „Śniadanie pachnie trupem. Ukraina na wojnie”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2022

Zbigniew Parafianowicz, „Śniadanie pachnie trupem. Ukraina na wojnie”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2022

Kierowca, który mnie wiózł, w okolicach kina nakreślił zamaszystym ruchem prawosławny krzyż, jakby mijał cerkiew albo kapliczkę. Z każdym metrem ubywało ludzi. Ulicami ściekała woda z przebitych rur, z niektórych jak z piekła buchał ogień, bo w lepszych czasach tymi rurami płynął gaz. Białe elewacje budynków usmolone były czarnymi jęzorami; na dodatek coś od nich odpadało niczym płaty zwęglonej skóry. Cywile albo pouciekali, albo kryli się w piwnicach, bo trwał ostrzał. Policjanci, którzy pilnowali głównych dróg, żeby nie przedzierali się przez nie dywersanci i inni cwaniacy, lecieli na nerwowych oparach. Tu nie było pier...lenia jak w Kijowie: że dziennikarz z Polski, że akredytacja z ministerstwa obrony.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00