Artykuł
inwestycje
Budować bez oglądania się na protesty
Budowa drogi S16 Borki–Mrągowo
Rząd chce decydować, które inwestycje będą przygotowywane w uproszczonym trybie, bez konsultacji społecznych i możliwości odwołań od postanowień środowiskowych
Przyjęte przez rząd przepisy w tej sprawie trafiły właśnie do Sejmu. Chodzi głównie o zmiany w ustawie o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie. Nowe regulacje z założenia mają usprawnić przygotowania do ważnych inwestycji, np. niektórych dróg czy elektrowni jądrowej, ale poszczególne zapisy już budzą sprzeciw organizacji pozarządowych. – Ta ustawa cofa nas do epoki PRL. Wtedy budowało się mało, drogo, długo i źle, a władza wskazywała palcem, gdzie i co ma powstać. To też grozi kolejną awanturą na szczeblu UE – mówi Robert Chwiałkowski z fundacji Dla Biebrzy, współzałożyciel stowarzyszenia Siskom. Proponowane przepisy wprowadzają termin „inwestycja strategiczna”. O tym, które przedsięwzięcia zyskają taki status, ma decydować Rada Ministrów. Muszą one jednak spełniać trzy przesłanki. To m.in. brak rozwiązań alternatywnych dla inwestycji. Dla takich przedsięwzięć nie będą stosowane zapisy z działu III i V wspomnianej ustawy. Oznacza to, że przy podejmowaniu decyzji nie będzie konsultacji społecznych. I co kluczowe, nie będzie wydawanych decyzji środowiskowych. W zamian Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska ma wydawać postanowienie o zakresie ochrony środowiska, którego nie będzie można nigdzie zaskarżyć. – Będzie można budować byle jak i byle gdzie. Przewiduje się mocno uproszczoną formę oceny oddziaływania na środowisko. W projekcie zmian nie ma nic o inwentaryzacji przyrodniczej, o analizach ruchu, o analizach efektywności ekonomicznej. Mówi się jedynie o możliwych do zastosowania na danym etapie realizacji inwestycji działaniach przewidujących unikanie, zapobieganie, ograniczanie lub kompensację przyrodniczą i monitorowanie negatywnych oddziaływań na środowisko. Nie wiadomo tylko, na jakiej podstawie ma się to stwierdzać – wytyka Robert Chwiałkowski.