Lekcje z nauki religii
Nawet gdyby zlikwidować lekcje religii w szkołach, nikt nie ma dziś dla nich dobrej alternatywy – zajęć, które zachęcałyby uczniów do innego rodzaju wysiłku intelektualnego niż zakuwanie

30 lat temu Polska podpisała konkordat ze Stolicą Apostolską. Dokument o jego ratyfikacji został przyjęty pięć lat później. Już wtedy pod adresem umowy padały mocne słowa krytyki. Na czele z zastrzeżeniem, że stosunki między państwem a Kościołem powinny się opierać na ewangelicznej zasadzie „oddajcie Bogu, co boskie, a cesarzowi, co cesarskie”. Wraz z początkiem nowego roku szkolnego, który przypadł w tym roku na środek kampanii wyborczej, emocje wzbudzają szczególnie lekcje religii w szkole. Dla Prawa i Sprawiedliwości obecne rozwiązanie jest gwarancją wychowania światłych obywateli. Koalicja Obywatelska wolałaby, żeby traktować religię jak zajęcia dodatkowe, bez ocen na świadectwie. Według Polski 2050 to szkoły, w porozumieniu z radami rodziców, powinny decydować o liczbie godzin i formie tych lekcji. PSL jest za utrzymaniem status quo. Z kolei Lewica opowiada się za wyprowadzeniem nauczania religii z edukacji publicznej. Zaoszczędzone w ten sposób fundusze proponuje przeznaczyć na uczniów ze specjalnymi potrzebami.
Fala odejść
– Polityczne postulaty usunięcia nauki religii ze szkół i informacje o nieuprawnionym ingerowaniu w planowanie przez dyrektora rozkładu zajęć są wyraźnym dowodem nieznajomości lub, co gorsza, lekceważenia przez autorów takich postulatów obowiązujących przepisów, w tym fundamentalnych zasad ustalonych w konstytucji – dowodzi rzeczniczka Ministerstwa Edukacji i Nauki Adrianna Całus-Polak.


