Primum non nocere
Polskie służby specjalne trzeba unowocześnić i usprawnić. I nie metodą „teraz, k…, my”

Z publiczną dyskusją o wywiadzie i kontrwywiadzie jest pewien fundamentalny problem. Oczywiście, jak w każdej innej kwestii, nie należy mówić tego, czego się nie wie. A to, co najciekawsze, jest dostępne tylko dla wąskiego grona osób pozostających w służbie. W tym szczególnym obszarze czasami jeszcze bardziej nie wolno mówić tego, co się mimo wszystko wie, nawet jako pozostający poza strukturami instytucji analityk. Bo przecież wróg słucha także tego i wyciąga wnioski.
Rozczaruję więc tych, którzy oczekują katalogu sukcesów i porażek polskich służb specjalnych w ostatnich latach oraz opartej na danych operacyjnych analizy ich tła. Właściwie najbezpieczniej byłoby po prostu milczeć. Ale z drugiej strony – trzeba uświadamiać decydentom i opinii publicznej konieczność reform. To i owo zaś i tak krąży w przestrzeni medialnej.
Politycy i służby
Warto przy tym pamiętać, że pewne informacje, które wyciekły na zewnątrz lub zostały ujawnione celowo, to po pierwsze zbyt mało, aby na ich podstawie budować sensowne oceny, a po drugie nikt nie zagwarantuje, że nie były elementami świadomej działalności mylącej. W tej branży wiele zjawisk wcale nie jest tym, na co wygląda. Odtrąbiony medialnie sukces bywa w rzeczywistości paskudną klęską i odwrotnie. Poprzestańmy więc na konstatacji, że „protokołem otwarcia” powinni zająć się, jak najszybciej po powstaniu nowego rządu, starannie wytypowani fachowcy. Spełniający jednocześnie przynajmniej trzy kryteria: profesjonalizmu oraz niekwestionowanej lojalności wobec Rzeczy pospolitej i nowego kierownictwa politycznego.


