Nauczmy się starzeć
Niby wciąż powtarzamy, że „nadzieja w młodych” albo że to czy tamto jest dla nich szansą, ale Zeitgeist epoki neoliberalizmu wcale młodości nie wspiera i nie lubi. Nie umie też być stary i doświadczony. Za to bardzo chętnie posługuje się retoryką generacyjną, żeby uciec od poważnych problemów, jakie ma z coraz większymi przepaściami między ludźmi z przyczyn klasowych, klimatycznych, wynikających z miejsca zamieszkania i możliwości życiowych. Mówi się więc o coraz nowszych pokoleniach i ogłasza niezasypywalne różnice i konflikty między nimi.
Z jednej strony słyszymy wciąż o tym, że trzeba zrobić młodym miejsce, że starzy powinni oddać im swoje stanowiska pracy (jeśli są atrakcyjne, ochroniarz czy taksówkarz to co innego). Media społecznościowe są pełne agresji pod adresem „boomersów” i „dziadersów”. Zdawać by się mogło, że w świecie, w którym tyle mówi się o poszanowaniu godności drugiej osoby i konieczności precyzyjnego dobierania słów, by jej nie zranić, w tym przypadku żadne zasady nie obowiązują. Takie osoby można wyśmiewać, wyzywać, obrażać. Można im ex ante przypisywać najgorsze intencje, co jest podstawą przesądów. Wszystko dlatego, że młodzi po prostu są bardziej postępowi i lepsi. Jednak warto pamiętać, że sam w sobie kult młodości ani nie jest niczym nowym, ani nie musi być niczym dobrym, a propozycje restrykcji – pozbawienia pracy lub gorzej – ze względu na jakąś zbiorową cechę, np. zbyt wysoki wiek, nie są szczególnie postępowe. Chociaż mamy też zalew wypowiedzi epatujących rzekomym lenistwem i nieudacznością młodych. Nie chcą pracować po 16 godzin dziennie, nie umieją współpracować, są skupieni na sobie…


