Co uchodzi za prawdę
W.G. Sebald podchodził do mistyfikacji z obłędnym perfekcjonizmem. Jakby miał przekonanie, że stwarza rzeczywiste alternatywne światy, a może: że jedynie stworzone przez niego światy są prawdziwe

Prozatorski wzlot Winfrieda Georga Sebalda (1944–2001) – czy też Maxa Sebalda, jak sam wolał, by go nazywać – zamyka się praktycznie w obrębie dekady, rozpoczętej od debiutanckiego „Czuję. Zawrót głowy” (1990), a zakończonej „Austerlitzem” (2001), który ukazał się niedługo przed przedwczesną śmiercią pisarza.
Sebald – Bawarczyk z urodzenia – pisał po niemiecku, choć większość kariery pisarskieh spędził w Anglii (wyjechał tam jako dwudziestoparolatek, praktycznie zaraz po studiach, i pracował jako literaturoznawca na angielskich uczelniach przez resztę życia – z niewielkimi przerwami na gościnne występy na kontynencie). Jego niezwykła twórczość przesączyła się w końcu do angielszczyzny dzięki przekładom i dopiero obecność na tym ogromnym rynku zapewniła autorowi „Pierścieni Saturna” sławę w ostatnich paru latach życia; sławę, którą znosił dość ciężko. Carole Angier, brytyjska biografistka Sebalda, cytuje w książce „Ciszo, przemów. Szukając W.G. Sebalda” – pierwszej, obszernej biografii pisarza – opinię siostry autora, Gertrud, na temat jego twórczości: „Pisze się wyłącznie wtedy, gdy nie ma się wyjścia”.
Amputacja pamięci
„W czasach, gdy przyszedł na świat, wydarzyły się aż dwie katastrofy: ludobójstwo na narodzie żydowskim i zbombardowanie niemieckich miast. Cisza po tych dwóch masakrach przyzywała Sebalda, który czuł wewnętrzny przymus, by zgłębić jej tajemnicę” – zauważa Angier. Była to cisza całkowita i nieprzenikniona – w całych Niemczech i w małym bawarskim miasteczku, w którym Sebald się wychowywał, było tak, jakby nic się nie wydarzyło. A potem nauczyciel w szkole średniej pokazał uczniom, wybudzając ich z dziecięcego, arkadyjskiego snu, film o obozach koncentracyjnych i „młodzież doznała czegoś, z czego Sebald uczyni koronny temat swojego pisarstwa: urazu, którego nie sposób ani sobie przyswoić, ani przypomnieć. (…) Sebald to jedyny znany mi przypadek kogoś, kogo dręczą wyrzuty sumienia, choć jego jedyną «winą» jest przetrwanie wojny, której nawet nie pamięta”.

