Dręczenie statystyki
Im partie gorzej działają, im popełniają więcej błędów, tym sondaże są ciekawsze, pojawiają się efemerydy, czarne konie i inne zjawiska

Z Jarosławem Flisem rozmawiają Marek Mikołajczyk i Anita Sobczak

Jarosław Flis doktor habilitowany nauk społecznych, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, socjolog, ekspert ds. zachowań wyborczych i komunikacji politycznej
Jarosław Flis doktor habilitowany nauk społecznych, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, socjolog, ekspert ds. zachowań wyborczych i komunikacji politycznej
Niedawne wybory prezydenckie w Rumunii oraz USA pokazały, że firmy sondażowe ponownie nie trafiły. Czy takie badania są jeszcze cokolwiek warte?
Problemy z sondażami są objawami kłopotów demokracji. Kluczowe jest tu zrozumienie wielkiej przemiany, która właśnie ma miejsce na świecie, a nasz kraj jest jej pionierem. Chodzi o przekonfigurowanie rywalizacji z osi lewica–prawica na oś góra–dół. Jak wyglądał dawny podział? W sporze o to, czy ważniejsza jest jednostka i wolność, czy wspólnota, istniały dwie osie. Pierwsza dotyczyła kwestii obyczaju, tożsamości, w tym religii i rodziny, druga – ekonomii. Dawna prawica mówiła, że w ekonomii winna dominować wolność, a w obyczaju i tożsamości wspólnota. Lewica na odwrót – że wolność jest ważna w obyczaju i tożsamości, w ekonomii zaś potrzebna jest wspólnota. W efekcie społeczeństwo w uproszczeniu dzieliło się tak: za prawicą byli chłopi oraz biznes, za lewicą – nauczyciele i robotnicy. A teraz mamy ugrupowania górne, które uważają, że wolność w ekonomii i obyczaju jest kluczowa, oraz dolne, dla których istotna jest wspólnota.
Z czym wiąże się ten nowy podział?
Ku partiom „górnym” skłania się patrycjat, ci lepiej urządzeni, którzy uważają, że ich dobrostan to tylko ich zasługa. Nie czują potrzeby wskazówek, wsparcia, wspólnoty. Sami się dobrze urządzili. Ale zdaniem tych mających gorzej ktoś im w tym pomógł. Oczywiście nie sąsiad, tylko inni na górze. Ten nowy podział zaczął powstawać, gdy stare partie lewicy i prawicy stawały się coraz bardziej „górne” – coraz mniej troszczyły się o to, co jest ważne dla ludu, coraz bardziej zaś skłaniały się do tego, co ważne dla patrycjatu. Lud coraz częściej czuł się opuszczony czy nawet zdradzony. Zaczął się rozglądać za nowymi obrońcami, skoro starzy zawiedli. Do tej roli zgłosili się outsiderzy, którzy zostali przez stare partie nazwani populistami.

