Cenne niedowiarki
Dawno, dawno temu w obrębie Kościoła polskiego funkcjonował nurt inteligenckiego stanowczego wahania. Najkrócej tłumacząc: w chwilach (ośmielę się doprecyzować: dogodnych dla siebie) mam wiarę, mocną jak skała, ale w chwilach innych (jakżeby inaczej: dogodnych dla siebie) rozkładam bezradnie ręce, kręcę głową, wzdycham... Naprawdę aniołowie wspierają nas w codziennym życiu? Naprawdę relikwie świętych to coś innego niż głupi zabobon? I tak dalej. W czasach Gomułki, Moczara, Gierka czy Kiszczaka brak fundamentalizmu oznaczał zazwyczaj ciągotki do liberalizmu, tej cenionej odtrutki na ciężką łapę realnego socjalizmu. Za to trzymanie się przykazań wynikających z innej tradycji niż komunistyczna było odtrutką na zakłamanie PRL – w którym komunizmu ubywało z tygodnia na tydzień, ale serwilizmu i koniunkturalizmu nie.


