cykl dgp
Polska myśl sądownicza
W komunikacyjnym sercu Warszawy, na skrzyżowaniu ul. Waryńskiego i al. Armii Ludowej, znajduje się rondo Jazdy Polskiej, biorące swą nazwę od Pomnika Tysiąclecia Jazdy Polskiej, usytuowanego tuż obok, na skraju Pola Mokotowskiego. Pomnik ów przedstawia dwóch jeźdźców galopujących na koniach – piastowskiego pancernego z okrągłą tarczą i włócznią w prawicy, za którym powiewa długi płaszcz, oraz ułana z szablą skierowaną ostrzem przed siebie.

Zakładam, że autor pomnika pragnął zaprezentować kawalerzystów podczas ataku na obce siły, nieprzyjaciół tutejszych Słowian. Ja natomiast odczytuję ten monument inaczej. Otóż nadwiślańscy wojownicy są zaklęci w wieczny krąg i ułan ściga pancernego, a pancerny ułana w nieskończoność. Dookoła, wokół ronda, w zwariowanej karuzeli stąd do nieskończoności. Jest to zarazem najlepsza metafora awantury, jaką wiecznie toczymy w tym kraju pomiędzy sobą o wszystko, zazwyczaj bezcelowo i bez konkluzji, dla samej tylko dzikiej gonitwy, aby krzyknąć za oponentem: „Moja racja jest mojsza!”, jak demonstranci z „Dnia świra” Marka Koterskiego.
Refleksja o rondzie Jazdy Polskiej przyszła mi do głowy podczas rozważań na temat polskiego futbolu. Otóż, śledząc poczynania reprezentacji Polski, doszedłem do wniosku, że polski wymiar sprawiedliwości ma wiele wspólnego z polskim futbolem, zaś dyskusja prowadzona w mediach o polskim futbolu przypomina mi dyskurs, który możemy śledzić w związku z sytuacją w wymiarze sprawiedliwości. Po dotkliwych porażkach polskiej drużyny piłkarskiej zawsze słyszymy, że trzeba powołać nowego trenera. Podczas dyskusji o zdychającym sądownictwie, że należy powołać nowego ministra. Cykl gonitwy po rondzie kończy się jednak zawsze guślarskim zaklęciem: „Cóż, tym razem się nie udało, przyjdzie czas na analizy i wyciągnięcie wniosków”.




