Baśniowy czeski napastnik
Rudolf Kučera jest moim ulubionym piłkarzem, choć nigdy nie widziałem, jak gra

Jak wiele ciekawych dla mnie rzeczy z dziedziny literatury lub sportu, sprawa ta wzięła początek po lekturze tekstów Michała Okońskiego. To u niego znalazłem nawiązania do twórczości czeskiego pisarza Oty Pavla. W głowie dźwięczała mi fraza z jego opowiadania „Puchar od Pana Boga”, zacytowana przez Okońskiego przy okazji opowieści o Kubie Błaszczykowskim: „Pan gra całym sercem, można by wręcz powiedzieć, że pan gra, jakby bronił pan prawdy...”.
Kiedy przed wakacjami wznowiono wydania dwóch zbiorów opowiadań Pavla – „Puchar od Pana Boga” oraz „Śmierć pięknych saren” – kupiłem obie książki. I przepadłem w nich bez reszty. Chłonąłem opowieści o dawnych wyprawach na ryby i o zmaganiach człowieka w czasach, gdy sport znaczył coś znacznie więcej niż jedynie pieniądze. Przeczytałem je wiele razy i wciąż nie mogę się od nich uwolnić, a szczególnie od pewnej historii ze zbioru „Puchar...”. Czuję jakąś niepowstrzymaną potrzebę, by się podzielić tym, czego dotyczy opowiadanie „Haló, taxi!”, oraz przekazać ustalenia, których dokonałem na jego podstawie. Sam nie wiem do końca, po co i dlaczego, ale jest to dla mnie istotna sprawa, niepozwalająca mi zaznać spokoju.
Baśniowy pisarz
Niektórzy określają Pavla mianem legendarnego pisarza, lecz mnie się to nie podoba. Właściwsze jest określenie: baśniowy. Baśniowy czeski pisarz. Choć w utworach Oty brakuje nadnaturalnych postaci czy zdarzeń, autor delikatnie stąpa pomiędzy tym, co dosłowne i prawdziwe, a tym, co nieuchwytne oraz zamglone. Wprawia człowieka w stan jak po pierwszym piwie wychylonym w pogodny dzień nad rzeką pośród szumiących drzew, z dala od zgiełku miasta. Przy czym jest to zawsze stan bliski miłości do ludzi i natury. Nawet jeśli czasem nasączony nostalgiczną lub melancholijną refleksją o przemijaniu, kruchości i bezbronności człowieka wobec losu i świata, to zrównoważony pogodą ducha i delikatnym poczuciem humoru. Wzorem staje się wujek autora Karol Proszek. Który urodził się prawdopodobnie w wodach rzeki Berounki jako wodnik, miał piękne wąsy niczym dragon, dźwięczny głos i umiał zrobić wszystko: orać, doić krowy, przygotowywać kluski z ziemniakami smażone na smalcu, znajdować prawdziwki poza sezonem, polować na sarny, ratować ludzi i przemarzniętą dziką zwierzynę, dawać idiotom po pysku, a także się śmiać.

