Chcesz pokoju, szukaj pieniędzy
Trzeba zacząć przekonywać obywateli, że lepiej teraz opodatkować się na dodatkowe 2–3 proc. PKB, by nie dopuścić do wojny, niż na kolejne 20–30 proc., gdyby do niej doszło
Chociaż polskie władze nieustannie przypominają o rekordowych nakładach na wojsko, to na uzasadnienie zestrzelenia tylko jednej czwartej rosyjskich dronów nad Polską przywoływane są zbyt wysokie koszty. Jedna rakieta wystrzeliwana przez F-35 może kosztować nawet kilka milionów dolarów, zależnie od rodzaju, tanie drony – tysiące. Abstrahując od (bez)sensowności oszczędzania już na etapie odstraszania, ta historia dobrze obrazuje wysoką cenę prowadzenia wojny. Wydatki ponoszone przez państwo prowadzące działania wojenne skaczą do poziomów zupełnie nieporównywalnych z czasami pokoju. Do bankructwa mogą doprowadzić same koszty paliwa.
Według danych Stockholm International Peace Research Institute (SIPRI), w 2024 r. Polska wydała na wojsko 38 mld dol. (według obecnego kursu to równowartość ok. 137 mld zł), co stanowiło 4,2 proc. PKB. SIPRI przelicza wydatki po bieżącym kursie rynkowym, nie biorąc pod uwagę parytetu sił nabywczej, co w przypadku zbrojeń jest sensowne, gdyż większość państw zdobywa uzbrojenie na rynku międzynarodowym, rozliczając się w dolarach lub innym wiodącym środkiem płatniczym. Znaleźliśmy się tym samym na 13. miejscu na świecie, wyprzedzając chociażby Turcję (25 mld dol., czyli 1,9 proc. PKB), Brazylię (20,5 mld dol.) i Tajwan (16,5 mld dol.).
Na pierwszy rzut wygląda nieźle. Oczywiście przy założeniu, że pieniądze są wydawane sensownie. Problem w tym, że Polska oparła zbrojenia na ciężkim sprzęcie dostarczanym z zagranicy. Niedowartościowany złoty, który od dekad jest kluczowym fundamentem wzrostu gospodarczego nad Wisłą, w tym przypadku jest więc obciążeniem. Musimy wymieniać naszą słabą walutę na dolary, żeby móc zapłacić dostawcom czołgów, myśliwców i

