Seks idei
Innowacje ostatnich 200 lat to efekt tego, że stworzyliśmy systemy zachęt, które nagradzały ryzyko mimo naszej wrodzonej ostrożności. Nie zmieniliśmy ludzkiej natury, ale skierowaliśmy ją na ścieżkę postępu
Z Mattem Ridleyem rozmawia Sebastian Stodolak
Ile wiemy o źródłach innowacji?

Matt Ridley, popularyzator nauki, autor m.in. książek „Rational Optimist” oraz „Skąd się biorą innowacje”
Matt Ridley, popularyzator nauki, autor m.in. książek „Rational Optimist” oraz „Skąd się biorą innowacje”
Niewiele. Nie istnieje żadna dobra teoria ekonomiczna, która wyjaśniałaby, skąd się biorą innowacje.
To dość zaskakujące.
W pewnym sensie nasza wiedza jest amatorska. Nie wiemy, w której branży innowacje się pojawią. Nie wiemy, dlaczego w pewnych okresach innowacyjność przyspiesza, a w innych zwalnia. A przecież zrozumienie tych kwestii jest kluczowe. Innowacje to najważniejsze zjawisko minionych 200 lat. Zapomnijmy o wojnach, religiach i polityce. Nowe technologie, które podniosły nasz standard życia – oto wielka historia ostatnich stuleci.
W Europie panuje przekonanie, że inwestycja w szkolnictwo wyższe i badania prowadzi do odkryć, które następnie wykorzystują przedsiębiorcy. Zaobserwował pan jednak, że innowacje nie rodzą się w środowisku akademickim tak często, jak sądzimy.
Liniowy model, w którym innowacja płynie od „filozofii” do aplikacji, od nauki do technologii, jest zazwyczaj błędny. Zdaliśmy sobie z tego sprawę już pół wieku temu. Wielu badaczy, poczynając od Vannevara Busha i innych wynalazców powojennej Ameryki, mówiło: „Słuchajcie, to nie do końca tak działa. W rzeczywistości najpierw dokonujesz innowacji, a potem potrzebujesz nauki, żeby wyjaśnić, co właściwie odkryłeś i na czym to polega”. Na przykład termodynamika pojawiła się po wynalezieniu silnika parowego, a duża część chemii zrodziła się z branży produkcji barwników.

