Amerykański klincz budżetowy
Nic nie zapowiada szybkiego finału shutdownu, zwłaszcza że Donald Trump widzi w nim okazję do dalszych cięć finansowania niewygodnych programów, a demokraci – szansę na odzyskanie poparcia w społeczeństwie

„Radykalna lewica zdecydowała się sparaliżować rząd Stanów Zjednoczonych w imię nieodpowiedzialnych wydatków i obstrukcji” – głosi baner, który wita odwiedzających stronę internetową Departamentu Skarbu. Komunikaty z podobnym przesłaniem od ponad trzech tygodni wiszą w wielu domenach rządowych. To tylko jeden ze sposobów, w jaki ekipa Donalda Trumpa stara się przekonać Amerykanów, że winę za trwający shutdown, czyli przestój w pracy dużej części administracji, ponoszą demokraci. Przyczyną klinczu jest brak porozumienia w sprawie finansowania państwa w nowym roku fiskalnym.
Ponieważ rządzący republikanie nie uzbierali w Senacie 60 głosów koniecznych do uchwalenia ustawy budżetowej, od 1 października ponad 750 tys. urzędników federalnych przebywa na bezpłatnych urlopach. Muzea są zamknięte dla turystów. Agencje zawiesiły przyjmowanie wniosków o pożyczki i granty. Wstrzymano inspekcje środowiskowe i postępowania podatkowe. Nawet większość specjalistów odpowiedzialnych za nadzór nad amerykańskim arsenałem nuklearnym na początku tego tygodnia usłyszała, że ma zostać w domu. Prawie 700 tys. osób, których pracę uznano za niezbędną, dalej wykonuje swoje obowiązki, ale bez wynagrodzenia – m.in. kontrolerzy lotów, sędziowie, urzędnicy wizowi i specjaliści od cyberbezpieczeństwa. Wraz z

