Uchodźcy temporalni
Strasznie mnie kręci dobrze zrobiona literatura popularna, która potrafi miksować autentyzm portretowania świata z przemyślanym futuryzmem

Brytyjska ekspedycja kierowana przez Johna Franklina wypłynęła z Anglii 19 maja 1845 r. Dwa ultranowoczesne – jak na swoją epokę – okręty „Erebus” i „Terror” miały na pokładach łącznie 24 oficerów i 110 członków załogi. Celem wyprawy było odnalezienie wśród arktycznych lodów ostatniego odcinka Przejścia Północno-Zachodniego, szlaku morskiego, który umożliwiłby Europejczykom wymianę handlową z portami Oceanu Spokojnego bez konieczności wyczerpującego i ryzykownego opływania obu Ameryk od południa.
Franklin, wówczas 59-letni oficer Royal Navy z ogromnym doświadczeniem, nie był w kanadyjskiej Arktyce po raz pierwszy – miał wcześniej na koncie trzy ekspedycje, z których dwoma dowodził – ale z całą pewnością pojawił się tam po raz ostatni. Okienko pogodowe zdatne do żeglugi trwało wówczas na dalekiej Północy bardzo krótko. Nadchodzącą zimę Brytyjczycy przetrwali, obozując u brzegów wyspy Beechey (Iluvialuit w języku inuickim). Gdy nadeszło wreszcie lato kolejnego roku, udało im się dopłynąć w

