Fundamenty prawicy
Nie sądzę, że amerykańskim konserwatystom uda się pociągnąć swoją rewolucję dużo dalej, ale też nie widzę na lewicy siły zdolnej ich powstrzymać

Z Coreyem Robinem rozmawia Eliza Sarnacka-Mahoney
Donald Trump jest rasowym politykiem? Czy też zdolnym improwizatorem?

Corey Robin, dziennikarz, profesor nauk politycznych, wykładowca Uniwersytetu Miejskiego w Nowym Jorku
Corey Robin, dziennikarz, profesor nauk politycznych, wykładowca Uniwersytetu Miejskiego w Nowym Jorku
Wszyscy politycy improwizują. Ale przyznaję, że druga prezydentura Trumpa jest mniej chaotyczna, widać także więcej dyscypliny i spójności w działaniach jego partii, która przyznaje, że poprzednie cztery lata zmarnowała. Najlepiej zorganizowało się najbliższe otoczenie Trumpa; ludzie tacy jak Russell Vought, szef Biura Zarządzania i Budżetu, czy kierująca Białym Domem Susie Wiles. Oni precyzyjnie wytyczyli cele tej prezydentury i do ich realizacji rzucili wszystkie zasoby.
A jakie to cele?
Działania przeciwko równości oraz emancypacji i wzmocnieniu klas niższych.
Ale przecież klasy niższe to kościec ruchu MAGA.
I wszystkich innych konserwatywnych, populistycznych ruchów w dzisiejszych czasach.
Wyborcy utożsamiający się z konserwatyzmem głosują więc na ludzi, którzy działają na ich niekorzyść? Gdzie tu logika?
To lewica nie rozumie działającej tu logiki. Wciąż zakłada, że jeśli reprezentuje interesy słabszych oraz biedniejszych, to ci ludzie zagłosują na nią z automatu. A tu chodzi o to, że te klasy nie są jednorodne, tworzą je katolicy, muzułmanie, żydzi, ateiści, mieszkańcy dzielnicy, regionu czy stanu, kobiety oraz mężczyźni, osoby transpłciowe, niebinarne, starzy oraz młodzi. Konserwatyści czerpią z Edmunda Burke’a (żyjący w XVIII w. irlandzki filozof i twórca nowoczesnego konserwatyzmu – red.), który pojął, że wieśniacy mogą mieć powody, by bronić idei klasowości nie mniej zawzięcie niż król. Ubodzy latynoscy i czarnoskórzy mężczyźni w 2024 r. nie zagłosowali na Trumpa dlatego, że nie wiedzieli, iż będzie dystrybuował bogactwo w górę, ale z tego powodu, że żywią nadzieję, iż sami kiedyś będą bogaci i skorzystają z tych przywilejów. Zależało im także na zachowaniu tradycyjnych ról płci, które w dzisiejszym świecie są podważane. Wreszcie naiwne jest rozumowanie, że każdy imigrant jest z zasady proimigracyjny. Prawica świetnie tę złożoność rozumie i wie, jak ją wykorzystać.

