rozmowa
Wybory jak szczepionka dla Europy
Całus: Środowiska konserwatywne będą używały rumuńskiego przykładu jako dowodu na to, że stare elity próbują utrzymać monopol na władzę
Był pan zaskoczony wynikiem Călina Georgescu w pierwszej turze wyborów w Rumunii?

Kamil Całus, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich ds. Republiki Mołdawii i Rumunii
Kamil Całus, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich ds. Republiki Mołdawii i Rumunii
Przyznaję, że się nie spodziewałem, iż na popularności zyska ten konkretny kandydat. Natomiast to, że dobry wynik uzyskał kandydat antysystemowy, nie było dla mnie zaskoczeniem. W Rumunii od dawna była dobra gleba, by wyrósł na niej ktoś spoza tradycyjnego układu.
Co to znaczy: dobra gleba?
Od trzech dekad jest ten sam układ polityczny. Dwa główne ugrupowania: Partia Narodowo-Liberalna (PNL) oraz postkomunistyczna Partia Socjaldemokratyczna (PSD) zmieniają się u sterów, panuje przekonanie, że zabetonowały scenę polityczną. W dodatku nad obiema ekipami wiszą skandale korupcyjne.
Kilka lat temu część społeczeństwa widziała alternatywę w osobie Klausa Iohannisa. Kiedy w 2014 r. kandydował na prezydenta, był postrzegany jako polityk nowego rodzaju, nowa jakość. W 2017 r. już jako głowa państwa wspierał protesty antykorupcyjne. Tyle że w 2021 r. w czasie kryzysu rządowego poparł gabinet składający się z PNL, PSD i Demokratycznego Związku Węgrów w Rumunii (UDMR), który stworzył Nicolae Ciucă. Wielu Rumunów straciło wówczas wiarę w możliwość samooczyszczenia systemu.