To się musiało tak skończyć
„Wolność nie jest darmowa” – mawiają Amerykanie. Wysoką cenę za walkę o wolność płaci właśnie Jesus Armas Monasterios, młody Wenezuelczyk, uprowadzony 10 grudnia 2024 r. przez ludzi reżimu Nicolása Maduro. Jesus od dawna angażował się w ruchy obywatelskie, które są solą w oku dyktatora. Mówi się, że jest przetrzymywany w El Helicoide, charakterystycznym budynku o spiralnym kształcie w Caracas, w którym pierwotnie miało się mieścić centrum handlowe. Dziś to siedziba służb specjalnych i znany ze stosowania tortur ośrodek detencyjny dla więźniów politycznych.
Osób takich jak Jesus jest obecnie w Wenezueli ponad 1,5 tys. Liczba więźniów politycznych wzrosła po zeszłorocznych, sfałszowanych wyborach prezydenckich, które dały zwycięstwo Maduro. Pod jego rządami narodził się nowy totalitaryzm. Może jeszcze nie bliski Korei Północnej, ale Kubie czy Białorusi – już tak.
Naiwniacy za dyktatorami
Od czasów pożytecznych idiotów, o których pisał Lenin, na Zachodzie nie brakowało intelektualistów żywiących niechęć do wszystkiego, co amerykańskie i kapitalistyczne. Tym właśnie skrzywieniem można tłumaczyć to, dlaczego twórca popularnych filmów dokumentalnych Michael Moore uwierzył Hugo Chávezowi, poprzednikowi Nicolása Maduro, że ten wyeliminował w kraju 75 proc. skrajnej biedy oraz upowszechnił opiekę zdrowotną i edukację.

