Nawróceń dorosłych raczej nie będzie
Większość osób bliskich Kościołowi chce, aby nie angażował się on w bieżącą politykę i w wojnę polsko-polską

Z Ireną Borowik rozmawia Nikodem Chinowski

Irena Borowik, religioznawczyni, socjolog religii, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego
Irena Borowik, religioznawczyni, socjolog religii, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego
Episkopat protestuje przeciwko zmniejszeniu wymiaru lekcji religii w szkołach…
Szumnie zapowiadana edukacja zdrowotna będzie przedmiotem nieobowiązkowym, a lekcje katechezy – nie nazywajmy ich lekcjami religii, to nie nauka religii ani o religii, to katecheza rzymskokatolicka – mają się wciąż dobrze niezależnie od wcześniejszych planów koalicji… Od przyszłego roku ma to być jedna godzina tygodniowo, ale przyszłość pokaże, czy ten to się nie pod wpływem argumentów Kościoła.
Ale nie słychać o masowych protestach rodziców przeciw ograniczeniu liczby lekcji katechezy. To znak, że autorytet Kościoła w Polsce przechodzi kryzys?
Bez wątpienia prestiż Kościoła w oczach społeczeństwa spada i możemy się jedynie zastanawiać nad tempem i kształtem linii obrazującej te zmiany. Czy to jest równia mocno pochyła? Chyba jednak nie, te zmiany mimo wszystko postępują bardzo powoli i jest to proces długofalowy. Według badań CBOS jeszcze jesienią 2017 r. dobrze oceniało działalność Kościoła 61 proc. ogółu dorosłych Polaków, a źle – 29 proc. Natomiast jesienią 2024 r. było to odpowiednio 48 proc. i 41 proc., a w paru turach badań, które są realizowane kilka razy w roku, zdarzyło się, że negatywne oceny przeważały nad pozytywnymi. Nastąpił też wyraźny spadek deklaracji dotyczących religijności i praktyk religijnych.
Dlaczego akurat w tym czasie?
Też się nad tym zastanawiam, ale chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi, dlaczego wcześniej notowania Kościoła utrzymywały się na w miarę stabilnym poziomie, a potem zaczęły spadać. Być może wtedy pękła pewna społeczna bariera i postawy antykościelne zaczęły być przyjmowane przez otoczenie ze zrozumieniem? Można ukuć prawdopodobną hipotezę, że jeszcze dekadę temu część osób chodziła do kościoła bez potrzeby religijnej, a jedynie po to, by nie podlegać krytyce, szczególnie w mniejszych społecznościach. Dziś presja społeczna na chodzenie do kościoła w niedziele jest znacznie mniejsza, już nie tylko ze strony rówieśników, lecz także rodziny. Gdy prowadziłam badania 30 lat temu, zaskoczyło mnie, jak duży odsetek młodzieży deklarował, że jest poddany presji praktykowania, oraz jak wielu młodych ludzi przyznawało się, że wychodzi z domu rzekomo na mszę, ale do kościoła nie dociera. Dziś już nie muszą udawać.

