Partia musi swoje odcierpieć
W 2023 r. PiS nie był w stanie narzucić tematów w kampanii, mając wszystkie atrybuty władzy. Dlaczego mam wierzyć, że zrobi to teraz, gdy jest w opozycji, a ekipa Tuska chce tę partię anihilować?

Z Marcinem Mastalerkiem rozmawia Marcin Fijołek
Co pan myśli o kampanii na trzy miesiące przed wyborami?
Jako szef gabinetu prezydenta rzucę klasykiem: w tej sprawie nie uważam nic. Ale możemy porozmawiać z zastrzeżeniem, że wszystko, co powiem, to moje prywatne zdanie.
Przyszedłem do pana, bo zjadł pan zęby na kampaniach i politycznych intrygach.
Tak między nami, to nie lubię polityki.
Najbardziej polityczne zwierzę w pałacu nie lubi polityki. Dobre sobie.
Ludzie zawsze tak reagują, gdy im to mówię. Czuję się trochę jak Andrzej Gołota, który nie lubił boksu. Wszyscy chcieli, żeby się bił w ringu: jego żona, agenci, sponsorzy. A on nie chciał. Mam podobnie – choć moja żona mówi, że ja się nie nadaję do polityki i żebym dał sobie z tym spokój.
Może trzeba jej posłuchać? O przyszłość to jeszcze pana zapytam. Wróćmy na razie do kampanii: czy w 2025 r. ma szansę się powtórzyć scenariusz z 2015 r., na co liczą w PiS? Skazywany na porażkę pretendent wygrywa z faworytem...
Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy – jak pisała Wisława Szymborska, a dziś świetnie śpiewa Sanah. Wiara w proste kopiowanie metod i narzędzi sprzed dekady zawsze kończy się źle. Nie bez przyczyny ukuto przysłowie o generałach, którzy toczą minione wojny. Jeśli w sztabie PiS tak to planują, to na pewno się nie uda. Polska zmieniła się przez te 10 lat bardzo mocno, zresztą drugiego Andrzeja Dudy nie udałoby się znaleźć, bo to najbardziej utalentowany człowiek na polskiej prawicy. Taki polityk zdarza się raz na milion.
Obowiązkową laurkę dla prezydenta mamy za sobą. A dlaczego z Karolem Nawrockim miałoby się nie udać to, co miało się nie udać także w 2015 r. z Andrzejem Dudą?

