Trzy lata życia na wdechu
Rosja to tornado chaosu. Wielkie monstrum, które od wieków żywi się tym chaosem. Nie przyświeca mu inny cel poza destrukcją

Z Ołeksandrem Mychedem rozmawiał w Kijowie Michał Potocki
Pana rodzice przed inwazją mieszkali w Buczy. Co się teraz dzieje w ich mieszkaniu?

Ołeksandr Myched, ukraiński pisarz
Ołeksandr Myched, ukraiński pisarz
Rodzice mieszkają w innym mieście. I to ich nowe miejsce zamieszkania stało się schowkiem, w którym mieszają się wspomnienia i artefakty z ich i mojego życia, z tego, co zostało po rodzinnym domu. Mieszanka mojego dzieciństwa i ich dobytku.
Nie planują powrotu do Buczy?
Na razie to wygląda jak nieosiągalny cel.
„Kryptonim dla Hioba” jest przepełniony bardzo trudnymi emocjami. Książka wygląda, jakby wykorzystywał pan swój talent literacki do autoterapii.
To forma krzyku, ale przy tym sposób na zachowanie pamięci, na uchwycenie prądu, z jakim płynęło życie. Książka uwiecznia momenty, w których czułem się bezsilny. Wciąż wierzę, że za pomocą literatury mogę zachować wpływ na przyjaciół, na audytorium w kraju i za granicą. Może i na nasze dzieci, które – mam nadzieję – nie doświadczą osobiście tego, czym jest pełnowymiarowa inwazja. Po ukończeniu „Kryptonimu…” wróciłem do pisania dopiero, gdy rosyjscy okupanci w czerwcu 2023 r. wysadzili Kachowską Elektrownię Wodną. Zaraz potem napisałem requiem dla Wiktorii Ameliny (pisarka zginęła w wyniku rosyjskiego ostrzału Kramatorska – red.). Wtedy chyba najostrzej zrozumiałem, że to mój sposób leczenia bólu i utrwalania bolesnych chwil. Są rzeczy, których zapomnieć nie wolno. Przykładem mojej własnej retraumatyzacji jest „Zielone miasto”, najbardziej mroczny rozdział „Kryptonimu…”.

