Rzecz o rodzinie
„Bílá Voda” tylko potwierdza starą zasadę, że dobra powieść potrafi mówić prawdę, zmyślając ile wlezie

Gdy jadąc ze Złotego Stoku do Paczkowa, skręci się z szosy nr 46 w lokalną drogę w kierunku wsi Kamienica, po prawej stronie wśród pól można ujrzeć imponujące zabudowania późnobarokowego klasztoru i kościoła. Te budynki znajdują się już w Czechach, ale granica przebiega dosłownie 10 m za kościołem.
Klasztor pijarów w Bílej Vodzie – bo tak nazywa się owa najdalej na północ położona miejscowość czeskiego Śląska – swoje osobliwe położenie zawdzięcza przegranym przez Habsburgów wojnom z Prusami, w wyniku których Prusy, raczej niespodziewanie dla siebie, zdołały przejąć większość ziem śląskich. W ten sposób w latach 50. XVIII w. zbudowany ledwie dwie dekady wcześniej klasztor (kościoła nie zdołano ukończyć przed wojną) znalazł się nagle w peryferyjnym, słabo skomunikowanym zakątku habsburskiego imperium. Mówiąc inaczej: granica przywędrowała pod klasztor i odcięła go od Śląska, któremu miał służyć.

