Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2023-12-22

Związki i zloty bezfrakowców

Henryk Debich na V Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej. Opole, 1967 r.Henryk Debich na V Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej. Opole, 1967 r.

Nie tylko plakat i film miały „polską szkołę”. Naszą specjalnością w socjalistycznym bloku były orkiestry służące „lżejszej muzie”

Przed wojną w licznych modnych klubach do tańca przygrywała warszawiakom m.in. wysoko ceniona Orkiestra Artura Golda i Jerzego Petersburskiego. W repertuarze dominowały wówczas tanga. Choć nie dotrwał do 1939 r., to ten zespół – bohater wielu płyt wytwórni Syrena, które uświetniły niejedno przyjęcie domowe – pozostał w pamięci mieszkańców miasta, nawet gdy ono samo zostało zrównane z ziemią. Jak się okazało, orkiestry taneczne potrzebne były ludziom – i władzom – także w Polsce socjalistycznej. Przytulano je do państwowego radia i telewizji, bo miały przede wszystkim zapewniać oprawę muzyczną programów.

Kilka dużych miast zyskało wtedy własne zespoły – w Warszawie pracowała orkiestra Stefana Rachonia, w Łodzi – Henryka Debicha, w Katowicach – Jerzego Miliana. W Poznaniu – później, pod koniec lat 70. – stworzono dowodzony przez Aleksandra Maliszewskiego Alex Band. Orkiestry zapadły w pamięć nie tylko dzięki regularnym występom radiowym, lecz także za sprawą akompaniowania wokalistom na festiwalach, które Polacy śledzili z niesłabnącą uwagą – w Opolu i Sopocie.

Zagubiony w synkopach

Powojenne orkiestry nadawały długo ton muzyce rozrywkowej, bo umęczona wojną i odbudową ojczyzna potrzebowała właśnie rozrywki. „Żadne ważne wydarzenie w odbudowującym się kraju nie mogło się odbyć bez orkiestry Stefana Rachonia. Po ciężkich przeżyciach wojennych ludziom potrzebna była muzyka lekka, pogodna i polska” – pisze w książce „Stefan Rachoń” Barbara Rybałtowska. I wspomina, jak Rachoń poszedł z propozycją przekształcenia swojego zespołu w orkiestrę symfoniczną do dyrektora radia Romana Jasińskiego, na co ten błagał dyrygenta, aby jeszcze wytrzymał, bo orkiestr z poważnym repertuarem w kraju jest sporo, a potrzeba czegoś strawnego dla mas.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00