Przełom psychologiczny
Im bardziej Mołdawia próbuje się zbliżyć do Zachodu, tym bardziej rośnie determinacja Kremla, by ją powstrzymać

Prezydent Mołdawii Maja Sandu, wybrana pod koniec 2020 r. jako reprezentantka środowisk liberalnych i pro zachodnich, potwierdziła niedawno zamiar ubiegania się o drugą kadencję. Wybory odbędą się w listopadzie lub grudniu. I o ile w najbliższych miesiącach nie nadleci żaden czarny łabędź, Sandu będzie miała duże szanse na reelekcję. Żeby je wzmocnić, wezwała parlament do przeprowadzenia jesienią referendum w sprawie swojej polityki – przede wszystkim dążenia do integracji z Unią Europejską. Sukces miałby ogromne znaczenie marketingowe, a kampania pomogłaby skonsolidować elektorat na wybory prezydenckie.
Na korzyść Sandu przemawia też jej względnie skuteczna walka z korupcją i odważne przeciwstawienie się wpływom rosyjskim, które przez lata destabilizowały kraj. W niedawnych wyborach samorządowych, postrzeganych często jako barometr nastrojów proeuropejskich, kandydaci Partii Akcji i Solidarności (stanowiącej trzon koalicji, która wyniosła Sandu do władzy) wyraźnie poprawili swój stan posiadania, zdobywając kontrolę nad około jedną trzecią organów lokalnych.
W kampanii prezydenckiej kluczowe będą wymierne efekty kursu na integrację, a zwłaszcza pokazanie, że członkostwo w UE jest osiągalne w rozsądnej perspektywie. Mołdawia widziała, ile na wejściu do Wspólnoty zyskała sąsiednia Rumunia. Wie też, jak w praktyce działa russkij mir. Laboratorium do obserwacji Mołdawianie mają pod nosem w postaci Naddniestrza – separatystycznego quasi-państwa, powstałego po rozpadzie ZSRR pod osłoną rosyjskiej armii, które stało się bazą przestępczości zorganizowanej, w tym handlu bronią na dużą skalę. Ludzie żyją tam coraz biedniej i pod coraz ściślejszym nadzorem policyjnym. Rzecz w tym, że przez długie dekady mało kto wierzył, że przyszłość Mołdawii może być bliższa wariantowi rumuńskiemu niż naddniestrzańskiemu. Ci aktywniejsi układali sobie życie na emigracji, reszta w poczuciu beznadziei próbowała dostosować się do realiów. Sandu – najpierw jako premier, potem prezydent – doprowadziła do przełomu psychologicznego: ludzie dzięki niej uwierzyli, że może być lepiej, i że to zależy również od ich determinacji oraz zachowań wyborczych.


