Albo matrix. Albo remedia
Czy media społecznościowe to cywilizacyjna ślepa uliczka?

Rzadko która usługa tak szybko zyskuje użytkowników. W 2023 r. przybyło ich 360 mln, w tym roku przybędzie kolejne 220 mln, a ogólna ich liczba na całym globie wyniesie 5,17 mld. Mowa o osobach korzystających z mediów społecznościowych.
Biorąc pod uwagę to, co zwykle słyszy się o tych platformach z ust ekspertów i komentatorów, można by o tych wzrostach pisać jak o epidemii. Bo słyszy się rzeczy niemal wyłącznie negatywne. Społecznościówki obwinia się o powodowanie schorzeń psychicznych, wzmacnianie konfliktów społecznych i erodowanie wzrostu gospodarczego. Osoby przypisujące im pozytywne skutki budzą politowanie, zaś osoby przedstawiające je jako wielką innowację są wykpiwane. Z kpinami spotkał się Elon Musk, właściciel społecznościowego serwisu X, gdy w trakcie styczniowej wizyty w Auschwitz stwierdził, że „gdyby istniały media społecznościowe, (Holokaust) byłby niemożliwy do ukrycia”.
Ale czy słusznie szydzimy z Muska?
Oskarżenie
Moja odpowiedź brzmi: nie. I nie dlatego, że pałam do Muska szczególnym sentymentem, gdyż obaj stoimy po libertariańskiej stronie ideologicznej barykady. Przeciwnie, wiele z jego wypowiedzi uważam za nieprzemyślane, a niektóre za wybitnie głupie, by wspomnieć choćby o jego ignoranckich analizach geopolitycznych, które osłabiają pozycję Ukrainy w wojnie z Rosją, a więc zagrażają także Polsce.
Jednak próba wskazania pozytywnych stron istnienia społecznościówek jest ćwiczeniem intelektualnym, które powinniśmy wykonać wszyscy. Jeśli się ona nie powiedzie i jeśli trafną okaże się diagnoza, że media społecznościowe to matrix, do którego sami siebie podpinamy za pomocą smartfonów i który – jak w filmie Wachowskich – wysysa z nas życiową energię, kierując cywilizację na manowce, to należałoby podjąć radykalne kroki. Po prostu zakazać ich jako technoniewolnictwa. Ale może być przecież też i tak, że społecznościówki to remedia na rozmaite cywilizacyjne problemy.


