Prokurator z krwi i kości
W zasadzie nigdy nie wykształcił się w Polsce etos prokuratora. Autokratyzm sanacji, Bereza Kartuska, potem PRL, a po 1989 r. niemal ciągle czynni politycy na czele prokuratorów, i skutki są, jakie są
z Michałem Gabrielem-Węglowskim rozmawia Piotr Szymaniak
Wydawało się, że nie może być już większego zamieszania, niż to, które mamy w sądownictwie, ale jest jeszcze prokuratura… W miejsce dotychczasowego prokuratora krajowego i pierwszego zastępcy prokuratora generalnego Dariusza Barskiego, na wniosek ministra sprawiedliwości – prokuratora generalnego premier powołał p.o. prokuratora krajowego Jacka Bilewicza. Pozostałych sześcioro zastępców prokuratora generalnego tego nie uznaje i uważa, że „prawowitym” prokuratorem krajowym jest wciąż Barski. Mamy więc otwarty bunt zastępców PG powołanych przez poprzedniego szefa rządu przeciw nowemu zwierzchnikowi prokuratury.
Myślę, że po „zabetonowaniu prokuratury”, czyli wejściu w życie nowelizacji prawa o prokuraturze, która w zamyśle miała przekazać wiele kompetencji ministra sprawiedliwości prokuratora generalnego (PG) w ręce prokuratora krajowego, którego nie można odwołać bez pisemnej zgody Prezydenta RP, raczej wszyscy się spodziewali takiego zamieszania.
Jednak od razu po wyborach pojawiło się kilka opinii prawnych wskazujących, że to zabetonowanie ma wiele luk i można w ramach obowiązującej ustawy w miarę sprawnie zarządzać prokuraturą przez prokuratora generalnego, który pozostaje zwierzchnikiem wszystkich prokuratorów.
Częściowo się z tym zgadzam. Jeżeli zamiarem autorów nowelizacji faktycznie było zabetonowanie prokuratury, to nie za bardzo to wyszło. Moim zdaniem istniejące mechanizmy nadal pozostawiają prokuratorowi generalnemu zdecydowaną większość kompetencji zarządczych. W istocie słusznie, bo głównym szefem prokuratury jest PG, a nie prokurator krajowy.
Tyle że zamiast skorzystać z tych uprawnień, Adam Bodnar zamówił kilka opinii prawnych, z których wynika, że powrót Barskiego ze stanu spoczynku w


