Zgubny mit amerykańskiego schyłku

Obserwując reakcje stolic europejskich na działania Donalda Trumpa, trudno oprzeć się wrażeniu déjà vu z czasów prezydentury George’a W. Busha oraz lat, kiedy traktat lizboński był jeszcze młody. Tyle że wówczas gniewaliśmy się w Europie na USA za to, że interweniują zbyt pochopnie, zwłaszcza w Iraku, a teraz, kiedy sami poczuliśmy zapach prochu, mamy pretensje o to, że nie interweniują dość stanowczo i próbują dogadywać się z „rosyjskim Saddamem Husajnem”. Logika jest podobna: pozbawiona rzeczywistej sprawczości Europa robi groźne miny, a USA robią politykę. Tym minom towarzyszą liczne deklaracje: „teraz to już na serio”, „zbroimy się – teraz albo nigdy”. Programy zbrojeniowe Niemiec i Francji oraz inicjatywy wspólnotowe z pozoru wydają się imponujące. Problemów jednak jest kilka.
Luka technologiczna i gospodarcza
Technologicznie Europa odstaje od USA jeszcze bardziej niż 20 lat temu. W 2005 r. PKB per capita – uznawany za przybliżoną miarę produktywności – w UE wynosił 28–29 tys. dol., w Ameryce był o ok. jedną trzecią wyższy: 46–47 tys. dol. Obecnie ten wskaźnik w Unii to 38–42 tys., a w USA już 75–78 tys. W najnowszych technologiach, szczególnie wojskowych, przepaść jest szczególnie dotkliwa. Do tego niedawne porozumienia handlowe między UE a

